Winnych trudno znaleźć. Bo i pieniądze były, chodzi o kilkanaście milionów złotych, nie brakowało też dobrych chęci. - Wszystko utknęło dlatego, że Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Poznaniu miała zastrzeżenia do przerzutu tych wód. W tej sytuacji to prawie niemożliwe, by projekt zakończył się sukcesem - tłumaczy członek zarządu województwa wielkopolskiego, Krzysztof Grabowski.
Chodziło o to, że skład fizykochemiczny kopalnianych wód mógł zagrozić znajdującym się w jeziorze łąkom ramienicowym. Glony te są pod ścisłą ochroną. - Nie zablokowaliśmy tego przedsięwzięcia, zwróciliśmy tylko uwagę na to, że zrzut wód z odkrywki musi być monitorowany, a gdyby nastąpiły zmiany w ekosystemie jeziora przerwany - tłumaczy Łukasz Dąbkowski, rzecznik RDOŚ Łukasz Dąbkowski.
RDOŚ utrzymuje, że za opóźnienie prac winę ponosi inwestor, czyli podlegający marszałkowi Wielkopolski Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych a marszałkowscy urzędnicy twierdzą, że to wina RDOŚ-iu. Tymczasem poziom wody w Jeziorze Wilczyńskim tylko w tym roku obniżył się o metr.