W poprzednich latach zamykano ich maksymalnie 6-7 tys. rocznie - wynika z danych zebranych przez wywiadownię gospodarczą Bisnode Polska.- W ostatnich dwóch kwartałach najszybciej ubywało sklepów ogólnospożywczych, odzieżowych, obuwniczych, mięsnych i, co ciekawe, z alkoholem - Z rynku znikają najsłabsze firmy, które wykańcza ostra konkurencja. W Gnieźnie przeciwko hipermarketom występuje od kilku lat Stowarzyszenie S.O.S. dla Gniezna.
Według sprzedawców z niewielkich sklepów w centrum hipermarkety na obrzeżach miast zabierają im klientów. Klienci chociaż lubią sklepy wielkopowierzchniowe zauważają że w Gnieźnie jest już ich dosyć. Ten rok może przynieść rekordową liczbę likwidacji - przewidują fachowcy.
Wiceprezydent Gniezna Jarosław Grobelny uważa, że hipermarkety nie mają złego wpływu na gospodarkę w mieście i handel. Jednak według prezydenta Gniezna Tomasza Budasza w Gnieźnie budował sklepów wielkopowierzchniowych już stanęła. Jak ustalić właściwą proporcję sklepów małych i dużych? Prezydent Gniezna Tomasz Budasz mówi, że nie ma dobrej metody podziału.
W poprzedniej kadencji wyznacznikiem ubożejącej gnieźnieńskiej starówki były puste lokale, których nikt nie chciał wynająć - nie było klientów, nie było ruchu, życia Pustych lokali na starówce było około 30. Czy to się zmieniło? Czy hipermarkety zmieniły centrum Gniezna i handel?
Według ekonomistów rynek tracić będą w najbliższym czasie również największe hipermarkety. W ich przypadku to efekt głównie zmiany zachowań konsumentów. Polacy nie chcą już spędzać kilku godzin na dużych zakupach. Wolą je robić częściej i bliżej domu. - czy to znaczy, że drobny handel będzie się odradzał?
Ma się rozwinąć rynek e-zakupów. Sprzedaż żywności w internecie nie jest jeszcze jednak bardzo popularna, jak w przypadku innych towarów, np. elektroniki czy ubrań. Tu e-handel odbiera rynek tradycyjnym sklepom, zwłaszcza nie należącym do sieci, które cenowo nie są tak konkurencyjne jak rywale.
Czy Państwo zauważają, że małych sklepów ubywa? Czy sami przykładamy się do likwidacji małego lokalnego handlu... - nie kupując w małych sklepach?
Ale młodzi wolą dzisiaj iść na łatwiznę i niestety tego nie rozumieją, bo wydaje im się, że wszystko wiedzą lepiej od dorosłych. Potem panika jak ma iść do pracy w markecie na kasie albo magazynie! Karmią takie molochy, to potem trzeba iść tam pracować za wyrobnika Niemca czy innego Francuza!
Janus lat 45
Może nie znam się na handlowaniu lecz wielokrotnie uparłem się by kupić towary
deficytowe lub w dzisiejszych realiach sprzęty lub doposażenie niestandartowe.
Ciągle liczyłem że drobny handlowiec będzie miał lepsze dojścia niż masówka oferowana
przez KONTRAHENTÓW W MARKETACH .Niestety "proszę pytać" koʼnczyło się tym że
sezon (grzewczy lub letni) się skoʼnczył a towar nie pojawił się u sprzedawcy w małym
sklepie żelaznym lub sportowym .
No i gdzie JA takie kolanko fi 70 milimetrów do piecyka turystycznego, dostanę ?
Ponadto idąc na zakupy do takiego "oszołoma" bardzo często na półce masz inną cenę niż przy kasie i o dziwo, ta przy kasie zawsze jest wyższa! Wielu ludzi nawet nie zwraca na to uwagi i nie czyta paragonów.
A teraz najlepsze, idąc na krótkie zakupy do "oszołoma" nagle stajesz w 20-30 minutowej kolejce. Potem przy kasie dowiadujesz się (jak zwrócisz na to uwagę), że zapłaciłeś za produkt więcej niż wyceniono go na półce. Udajesz się wtedy do Punktu Obsługi Klienta i tam tracisz kolejne 20 minut na reklamację. Nic tylko pogratulować takich udanych i szybkich zakupów. Z tego powodu od kilku lat unikam "oszołoma" jak ognia a ludzie wciąż się tam ładują po ten najtańszy chiński badziew!
Cała nadzieja w samych mieszkańcach, którzy pomalutku budzą się z marketowego letargu i zaczynają wracać do małych lokalnych sklepików. Niestety tym małym sklepikom trudno konkurować cenowo z marketami, które zakupują towary po zupełnie innych pieniążkach co sklepikarze. Będąc właścicielem sklepu i zarazem sprzedawcą oraz magazynierem, większość towarów w hurcie kupuję drożej niż sprzedają markety w detalu. To jest chora polityka finansowa, która skutecznie eliminuje drobną polską przedsiębiorczość na rzecz nie polskich marketów.
Wiadomo, że małe sklepiki nie mają największego obrotu, a pracownicy tam pracujący raczej zarabiają mało (część pewnie dostają w kopercie). W związku z tym, że sytuacja na rynku pracy się poprawia na korzyść pracowników, to sklepiki muszą zacząć lepiej płacić i nie wszystkie są się w stanie utrzymać.
Druga rzecz, to preferencje klientów, którzy wolą jednak kupować w większych sklepach.
Trochę uratować sytuację może zakaz handlu w niedziele - wtedy część ludzi robiących głównie zakupy w niedzielę będzie musiało zmienić swoje przyzwyczajenia i zrobić zakupy w inne dni. A jeśli im zabraknie czasu na jazdę do centrum handlowego, to zrobią zakupy w lokalnym sklepiku.