Ten raport, zgodnie z pomysłem reżysera spektaklu Sławka Gaudyna, pokazujemy w formie przesłuchania. On jakby przed Różańskim, pobity, słaniający się, opowiada jak trafił do Auschwitz, jak tam działał i cały ten raport aż do ucieczki, cała historia tocząca się to jest opowiadany raport, a końcówka to rozmowy z Andersem, rozmowa z Marią już po skazaniu na śmierć i ostatnia przejmująca rozmowa z Różańskim.
Monodram zostanie wystawiony i zarejestrowany w sobotę w naszym studiu im. Krzysztofa Komedy. Później będą mogli odsłuchać go także nasi słuchacze. Sztuka poświęcona rotmistrzowi jest wystawiana od siedmiu lat w kraju i za granicą.
Witold Pilecki należy do najsłynniejszych działaczy polskiego podziemia. Podczas II wojny światowej przedostał się do obozu Auschwitz-Birkenau i zorganizował ruch oporu. Po ucieczce stworzył raporty na temat eksterminacji Żydów. W 1948 roku został oskarżony przez komunistyczne władze o szpiegostwo i stracony w więzieniu na Rakowieckiej.
Roman Wawrzyniak: Życiorys płk rotmistrza Witolda Pileckiego to scenariusz na niejeden świetny film. Pan postanowił przyjrzeć się naszemu bohaterowi przygotowując coś bardzo mocnego – monodram. Dlaczego jemu postanowił pan poświęcić swój czas?
Przemysław Tejkowski: To jest splot takich przypadków, że można uznać, że przypadków nie ma. Po pierwsze, to pochodzenie mojej mamy, która widziała jako dziecko więźniów obozu w Oświęcimiu gnanych do kopalni Jawiszowice w śniegu i o czwartej nad ranem. Tata ożenił się z mamą pod tym Oświęcimiem, i który ten obóz przenicował na każą możliwą stronę, wielka biblioteczka stała w domu i jedna ściana była poświęcona historii Auschwitz, a także to co zaważyło, czyli to, że w latach 90. ojciec wskazał mi książkę Edka Galińskiego o rotmistrzu działającym jako Tomasz Serafiński. Opisywała losy wspaniałego więźnia, jego poczynania w Auschwitz, jego pomoc dla więźniów, próby organizowania i tak dalej, opisywała ucieczkę, a sama ta ucieczka to może być scenariusz dla nieprawdopodobnego filmu, łącznie z tym, że mieli jedną kłódkę, jeden klucz, łódkę przypiętą łańcuchem, psy już ich doganiały, a oni mieli jeden kluczyk, który podwędzili z obozu, potem podczas tej samej ucieczki Pilecki dostał jeszcze kulę do jakiegoś Niemca. Mógłbym opowiadać jeszcze, ale zmierzam do tego, że dowiedziałem się o tym człowieku i finał książki był taki, że zginął tragicznie po wojnie. To było pisane w roku mojego urodzenia – 1968 – więc nie można było całej prawdy napisać. Później historię kontynuował dyrektor Muzeum Państwowego w Auschwitz, i tam zaprezentowany został raport rotmistrza Pileckiego. I kiedy dowiedziałem się już o takiej postaci i zestawiłem ją z innymi postaciami takimi jak Korczak, św. Maksymilian Kolbe, powiedziałem sobie, że musi się każdy Polak i obywatel świata dowiedzieć o tak znamienitej postaci. Moim marzeniem, jeszcze niespełnionym jest to, żeby Pilecki doczekał się filmu i pełnometrażowej fabuły jak Hubal.
Też na to czekam…
I tak jak powiedziałem: ja nie spocznę dopóki tego nie będzie. Ale dopóki tak się nie stanie, dopóki taki film nie powstanie, a monodram jest formą przejściową, jest grany od 7 lat, cieszę się, bo jest pokazywany i w Polsce i za granicą.
Tych wątków w życiorysie rotmistrza jest bardzo dużo. Które znajdują się w pana sztuce?
On jest głównie oparty i w znacznej mierze na Raporcie Pileckiego. Ten raport, zgodnie z pomysłem reżysera spektaklu Sławka Gaudyna, pokazujemy w formie przesłuchania. On jakby przed Różańskim, pobity, słaniający się, opowiada jak trafił do Auschwitz, jak tam działał i cały ten raport aż do ucieczki, cała historia tocząca się to jest opowiadany raport, a końcówka to rozmowy z Andersem, rozmowa z Marią już po skazaniu na śmierć i ostatnia przejmująca rozmowa z Różańskim. Jeżeli miałbym powiedzieć jakie to są okresy jego życia: to jest Auschwitz, historia po Auschwitz, proces i skazanie na śmierć, oczywiście z jego wspomnieniami o majątku rodzinnym i wychowaniu przez matkę. Bo przecież najważniejsze jest skąd się wzięła jego postawa. Ale też postawa tych dwóch pokoleń. To było pokolenie Pileckiego wychowane na kulcie bohaterów Powstania Styczniowego i późniejsze pokolenie Kolumbów. Młodych ludzi żyjących w kulcie odzyskanej po wielu latach niepodległości.
Pan jako autor i producent ma za sobą kilkaset audycji radiowych, telewizyjnych, słuchowisk radiowych i sztuk teatralnych. Ten monodram zostanie przedstawiony w naszym studiu przed bardzo kameralną liczbą widzów. To pomaga, czy utrudnia? Czy gra się inaczej przy rejestracji radiowej niż telewizyjnej?
Mogę powiedzieć trochę na skróty: troszeczkę nie obchodzi mnie widownia. To jest powiedziane bardzo na skróty. Ja się zamykam na godzinę do celi śmierci. To jest bardzo trudne energetycznie, psychicznie i fizycznie zadanie. A z punktu widzenia technicznego rzeczywiście lepiej go grać dla widowni kameralnej, aniżeli czterystu czy pięciuset osób, bo to jest monodram. Zdarzało mi się to oczywiście. Ale w takiej przestrzeni będę grał po raz pierwszy, bo będzie to grane prawie dla kilku osób. Ale tak naprawdę liczy się moja obecność z tą postacią w celi. Ja się zamykam wtedy na świat zewnętrzny. Oczywiście ważny jest dla mnie, bo nie ma teatru bez widza, ale jestem też ciekaw tej przestrzeni, bo jest bardzo przyjazne to studyjko małe, oczywiście ma swoje ograniczenia, ale myślę też, że będzie oddawał wymiary celi więc będzie to wartość dodana.
Monodram zostanie zarejestrowany w najbliższą sobotę, ale wszyscy słuchacze Polskiego Radia Poznań będą mogli go posłuchać w późniejszym terminie. Na koniec przywołam to, co zostało odkryte w celi rotmistrza Pileckiego, który miał przywołać słowa świętego Augustyna z książki o naśladowaniu Chrystusa: „Starałem się żyć tak, aby w godzinie śmierci móc się raczej cieszyć, niż lękać”.
Tymi słowami kończy się też przedstawienie. To też wielkie świadectwo, tak jak jego ostatnia rozmowa z żoną, kiedy prosił ją o kupienie dziecku książki Tomasza a Kempis o naśladowaniu Chrystusa właśnie. Wielkie świadectwo Polaka, człowieka, chrześcijanina, katolika.