Tydzień temu 65-letniego wykładowcę zaatakował student. 30-letni mężczyzna wbiegł do pokoju z tasakiem. Gdyby nie pomoc studentki, która wezwała pomoc, profesor mógłby zginąć. Dziś wszyscy dostali też list gratulacyjny i ordery od komendanta miejskiego policji. Wręczył je inspektor Rafał Pawłowski. - Waszą postawę każdy obywatel powinien naśladować - powiedział.
- To nie była moja odwaga, ale instynkt. Musiałam ratować profesora. Umysł podpowiedział mi "nie trać czasu, leć po pomoc. Zamieszanie i krzyki spłoszyło napastnika - mówi studentka IV roku Chemii Natalia Micek.
Poszkodowany profesor ma rany głowy i rąk. Jego zdrowiu nic jednak nie grozi.. - Jestem dumny, że mam takich studentów. Chciałbym podziękować mojej magistrantce za przytomność umysłu. Gdyby nie ona, nie miałbym całej czaszki. Dziękuję za uratowanie życia - mówił na uroczystości uratowany profesor Lech Celewicz.
Nagrodzeni zostali studentka i pracownicy, którzy wybiegli za uciekającym mężczyzną. Złapali go na pętli autobusowej i przekazali w ręce policji. Wszyscy za pomoc i odwagę dostali listy gratulacyjne od rektora oraz nagrody pieniężne.
Maciej Kluczka/mk/szym