W środę w poznańskim sądzie pozwany wykluczył możliwość zawarcia porozumienia w tej sprawie.
Chodzi o słowa Piotra Ikonowicza wygłoszone po samobójstwie pracownicy fabryki we Wronkach. Podczas wiecu pod bramą zakładu powiedział, że kobieta "zabiła się przez mobbing". Namawiał też, by nie kupować produktów Amiki, bo jak się wyraził - tu cytat - "ci ludzie mają krew na rękach".
Po tych słowach firma pozwała Piotra Ikonowicza. Domaga się przeprosin i 60 tysięcy złotych odszkodowania. Chce też, by pozwany wycofał się ze swoich twierdzeń.
Piotr Ikonowicz od lat broni praw pracowniczych. Założył Ruch Sprawiedliwości Społecznej. W tej sprawie nie ma sobie nic do zarzucenia.
- Wszystko sprowadza się do faktu czy do ustalenia, czy rzeczywiście pani Ilona odebrała sobie życie w wyniku warunków i sposobu, w jaki traktowano ją w fabryce Amica Wronki. Ja w swojej wypowiedzi oparłem się na informacji, którą uzyskałem od jej rodzonej córki i od jej współpracownic - mówi Piotr Ikonowicz.
Przedstawiciele Amiki nie komentują sprawy. Czy byliby skłonni zawrzeć ugodę z pozwanym - nie wiadomo, bo on jako pierwszy taką możliwość odrzucił.
- Ja siedziałem w więzieniu po to, żeby w Polsce można było swobodnie głosić swoje poglądy. Nie widzę powodu, żeby teraz się ugiąć. Będę mówić dalej to, co myślę - dodaje pozwany.
Proces na razie nie ruszył, bo ani pełnomocnik Piotra Ikonowicza, ani on sam nie zapoznali się z pozwem. Sądowi nie udało się go wcześniej doręczyć, bo miał zły adres pozwanego.
Kolejna rozprawa pod koniec maja. Niewykluczone, że już wtedy będą zeznawać pierwsi świadkowie.