Przerwali swoje milczenie. Swoje wynagrodzenie nazywają pensjami głodowymi czy jałmużną. Na ich konta w większości trafiają kwoty w granicach 1500 zł. Zgodnie z polskimi przepisami pracownik na pełnym etacie musi zarobić minimalną płacę krajową, która w tym roku np. wynosi 1680 zł brutto. Jednak pracownicy niepedagogiczni z Leszna zarzucają samorządowi, że w ich przypadku działa sprytnie.
Ustala pracownikom podstawowe wynagrodzenia poniżej minimalnej krajowej, bo wie, że po dodaniu ustawowego stażowego, cała wypłata wyniesie 1680 złotych. A jeśli nie wyniesie - co też się zdarza w wielu przypadkach - miasto wypłaca wyrównanie. Pracownicy skarżą się, że w takiej sytuacji przez całe życie zarabiają tylko krajowe minimum.
Trzy oświatowe związki zawodowe działające w Lesznie w piśmie wysłanym do prezydenta proponują, by wynagrodzenie w pierwszej grupie zaszeregowania (z najniższą pensją) wraz z premią podnieść od 1 stycznia przyszłego roku do co najmniej 1650 zł. Ponieważ jednak regulacja ta objęłaby "prawie wszystkich pracowników obsługi" (mi.n sprzątaczki, woźnych, kucharki czy indendentki), związki proponują rozłożyć podwyżki na dwa lata.