Historia pani Ani stała się symbolem zmagań Polaków będących w tak zwanych małżeństwach transgranicznych. Według niej Polacy w walce z byłymi małżonkami z innych krajów o dzieci (dotyczy to np. Niemiec czy Belgii) są w gorszej pozycji.
Kobieta była ścigana Europejskim Nakazem Aresztowania, wystawionym w Belgii, za wywiezienie dzieci do Polski. Wyrok polskiego sądu był dla niej korzystny, ale pani Ania wciąż się boi, bo sąd belgijski znów wydał niekorzystną dla niej decyzję.
- Belgia w procesie całkowicie zaocznym, po tym polskim wyroku - korzystnym dla mnie, zadecydowała o przymusowym powrocie dzieci do Belgii. Jest to wyrok wydany w sprzeczności z prawem europejskim. Ja muszę się mieć na baczności - wprawdzie nie ma w tej chwili na terenie Polski jakiegoś postanowienia, które by zagrażało odebraniem dzieci przez organa państwa, natomiast trwa polowanie na nas - dodaje.
Kobieta twierdzi, że detektywi wynajmowani przez jej byłego męża - Belga - chcą ją "namierzyć" i zabrać dzieci do Belgii. Pani Ania zamieszkała w innym mieście, daleko od Poznania. Jej syn ma 10 lat, córka - 9. Zgłaszali się do niej inni polscy rodzice, mający podobne problemy z sądownictwem krajów unijnych, w sytuacji konfliktu ze współmałżonkiem-obcokrajowcem.