Bartłomiej Wróblewski powołuje się na sondaże, rozpoznawalność kandydatów, zaangażowanie w mediach społecznościowych oraz ostatnie wybory do Sejmu. Uważa, że ma większe szanse niż Tadeusz Zysk, który został wystawiony przez lokalne struktury partii.
W najnowszym sondażu IBRiS poseł Wróblewski wszedłby do drugiej tury wyborów z wynikiem 24,5%. Wcześniej instytut w grudniowym badaniu umieścił jako kandydata PiS Tadeusza Zyska. Miał wtedy 20,5% poparcia i także znalazł się w drugiej turze.
Zwolennikiem startu Tadeusza Zyska jest szef poznańskich struktur PiS Tadeusz Dziuba. - Unikam komentarzy, które mogą rzucać światło na życie wewnętrzne naszej formacji - mówi Dziuba, ale głośno zastanawia się, kto zleca sondaże, w których kandydatem PiS, nie jest człowiek wskazany przez zarząd okręgowy partii. - To już drugi sondaż, który wziął się znikąd i którego sformatowanie oraz rezultaty odbiegają od innych sondaży. Jest to zastanawiające. Ja mogę się tylko domyślać, ale to tylko domysł, że stoi za tym jakaś grupa finansowa - dodaje.
Sondażownia zapewnia, że było to własne badanie instytutu i miało cel promocyjny.
Poseł Bartłomiej Wróblewski twierdzi, że zarząd okręgowy PiS w Poznaniu nie głosował kandydatury Tadeusza Zyska. Podkreśla, że do wskazania doszło pod jego nieobecność na posiedzeniu. - Myślę, że zdecydowana większość członków zarządu, tak jak zdecydowana większość członków PiS, uważa, że to ja powinien kandydować - podkreśla Wróblewski.
Poseł Tadeusz Dziuba odpowiada, że wszyscy członkowie zarządu wiedzieli jaki będzie harmonogram obrad. Szef lokalnych struktur mówi, że to do zarządu okręgu należy wskazanie kandydatury, która później jest omawiana przez komitet polityczny PIS. - Taki kandydat może uzyskać akceptację lub brak akceptacji władz krajowych - dodaje Dziuba.
A przecież każdy myślący człowiek, który choć trochę polityką się interesuje wie, że każdy przedstawiciel prawicy ma swego "duchowego" pasterza, który mu doradza, poucza i zwyczajnie działaniami poddanego swego kieruje.
Jak wiemy działaniami części obecnego rządu kierują biskupi, a inna część podległa jest papieżowi z Torunia.
Samorządami kierują proboszczowie.
Po co więc Prawica tą rywalizacją wygłupia się.
Niech wystawi tych, którzy faktycznie rządzą i będzie spokój.
W I Rzplitej biskupi zasiadali w sejmie i w senacie.
I nikomu to nie przeszkadzało.
Chyba czas już do "korzeni" wrócić i obłudne wygłupy skończyć.