W nocy co kilka godzin gruzowisko sprawdzali ratownicy z psami. Tragiczny bilans wybuchu na razie się nie zmienił - zginęły cztery osoby - mówi Kamil Witoszko ze Straży Pożarnej w Poznaniu.
- Psy ratownicze, które puszczamy co kilka godzin na gruzowisko, nie potwierdziły tam obecności osoby żywej. Przez noc trwały cały czas prace odgruzowujące, ale też częściowo stabilizujące naruszoną konstrukcję tak, żeby ci strażacy mogli w miarę bezpiecznych warunkach działać. Konstrukcja jest monitorowana przez sprzęt, który posiadają strażacy tak, że badane są odchyły. Niestety nie da się zupełnie działać sprzętem ciężkim budowlany, dlatego też częściowo strażacy odgruzowują to ręcznie - dodaje Kamil Wioszko.
To, co zostało z czterech kompletnie zniszczonych mieszkań, leży na poziomie pierwszego piętra. Strażacy chcą się dostać do parteru. Ci mieszkańcy, którym nic się nie stało, noc spędzili w pobliskim hotelu. Przed południem dostaną pierwszą pomoc finansową. Zasiłki wypłaci im MOPR.
Kamienica nie nadaje się do zamieszkania. Z informacji zarządcy budynku wynika, że mieszkało w nim 61 osób. W momencie wybuchu w kamienicy znajdowało się ich 40. Dziś ma zostać wszczęte śledztwo w sprawie zawalenia się kamienicy.
Zdaniem śledczych, bezpośrednią przyczyną katastrofy był wybuch gazy w jednym z mieszkań na pierwszym piętrze. Zwłoki właściciela lokalu, Mirosława K., nosiły największe ślady wybuchu świadczące o tym, iż znajdował się on maksymalnie blisko epicentrum wybuchu.