Próg znajduje się na terenie prywatnym, ale problem jest poważny, bo dotyczy wielu osób.
Próg jest wąski i ma wysokość trzy i pół centymetra. Sensu jego zamontowania użytkownicy nie widzą.
Tak patrzyłam i mówię: po jakiego czorta to?!
Jak to zobaczyłam, to się zaśmiałam.
Dla osób niepełnosprawnych - pan pomyśli - jaka to jest przeszkoda! Dla wózka inwalidzkiego albo jakiegokolwiek balkoniku
– mówili przechodnie naszemu reporterowi.
Okazuje się, że próg powstał na prośbę jednego mieszkańca. Tak tłumaczy to prezes spółki zarządzającej osiedlem, nie chcący upubliczniać
nazwiska.
Jeden z mieszkańców zauważył, że dzieci na rowerkach i na hulajnogach nie wyhamowują ze względu na różnicę poziomów, tylko wręcz przeciwnie, i rozpędzone wpadają na osiedlowy ciąg pieszo-jezdny, po którym poruszają się samochody. I zaproponował takie rozwiązanie, żeby zmusić te dzieci, żeby wyhamowywały przed wjazdem na ciąg pieszo-jezdny
– wyjaśnia zarządca. Ale zdaniem mieszkańców próg nie pomógł, tylko zaszkodził:
Jeden pan niepełnosprawny o kulach się przewrócił, jedna pani z mojej klatki też się przewróciła, miała zbite czoło, uszkodzone okulary, zbitą nogę. Ten próg jest zbędny i niebezpieczny.
– opowiada nam młoda kobieta.
Zarządca w rozmowie z nami zapewnił, że jak najszybciej poszuka innego rozwiązania. Choć podkreślił też, że żadne sygnały o potknięciach czy upadkach ludzi w tym miejscu do niego nie dotarły.