Jarosław D. w listopadzie ubiegłego roku - wszedł do placówki bankowej na Naramowicach, groził kasjerkom i żądał gotówki. Okazało się, że w banku jej nie ma. Mężczyzna miał na twarzy maskę, w ręku trzymał atrapę broni.
Obrońca mówił, że czyn Jarosława D. budzi raczej nie odrazę, ale politowanie i śmiech. Bo napadł na bank, w którym nie było gotówki i zrobił to z pistoletem - zabawką, który mu się rozleciał. - Gdyby nie zainteresowanie opinii publicznej to dostałby wyrok w zawieszeniu. Nie ma przepisu, który mówi, że były prokurator lub były sędzia odpowiada inaczej i jest karany surowiej niż krawiec czy szewc - mówił obrońca Wiesław Michalski.
Obrońca podkreślał też zły stan zdrowia skazanego. - Uważam, że z jego osobowością nie wszystko jest w porządku - dodał.
Sąd nie kierował się wcześniej wykonywanym przez skazanego zawodem. Kara jest surowa ale nie zbyt surowa. Przygotował atrapę broni ale ludzie napadnięci nie wiedzieli, że to była atrapa - mówiła sędzia Małgorzata Winkler-Galicka.
Skazany maksymalnie mógł dostać 12 lat więzienia. Wyrok jest prawomocny. Jarosław D. nie może się już od niego odwołać. Po wyjściu z sali powiedział, że chce złożyć wniosek o ułaskawienie do Prezydenta RP.
Jeden z pracowników banku po napadzie musiał zrezygnować z pracy bo jak mówił - każdy klient, który wchodził do banku z bluzą z kapturem budził u niego strach.