Miał przy sobie wyłącznie podstawowy sprzęt do przeżycia - nóż, krzesiwo oraz busolę i mapę. Jadł to, co znalazł w lesie.
Wysokokaloryczne takie rzeczy, które można zebrać z terenu, chociażby kłącze pałki wodnej. Bardzo dobra rzecz, dużo skrobi zawiera i około 200 kcal. Jakieś żołędzie, resztki znalazłem, to też jest wysokokaloryczne, odpowiednio przyrządzone, no i różne gatunki grzybów też znajdowałem, jak na przykład boczniaki
- tłumaczy Andrzej Garczyński.
Śmiałkowi udało się rozpalić ogień dzięki zabranemu krzesiwu magnezowemu oraz zbudować szałas. Andrzej Gano Garczyński zdradził nam, o czym marzył po dwóch dobach w kompletnej głuszy.
Żeby dojść do jakiegoś sklepu i kupić normalne jedzenie. Po tych kilku dniach, jak się wyjdzie gdzieś tam w dzicz, bo to już nie pierwsza akcja moja, to jak się wchodzi do cywilizacji, to naprawdę się to wszystko docenia
- dodaje Garczyński.
Andrzej Gano Garczyński jest instruktorem surviwalu i właścicielem zakładu szewskiego w Środzie. W sobotę wyruszył z Wronek w samotny marsz przez lasy. Swoją wyprawą chciał wspomóc ciężko chorego Piotra Dźbika z Pajęczna w województwie łódzkim, który zmaga się z nowotworem i wieloma innymi chorobami przewlekłymi. Zbiórka na leczenie trwa od 2023 roku i ma się zakończyć w kwietniu.
Do pełnej potrzebnej kwoty wciąż brakuje ponad 77 tysięcy złotych. Link do zbiórki znajduje się na portalu siepomaga.pl.