Spółka zatrudnia obecnie trzynaście osób, ale będzie więcej. Aresztanci pracują głównie w kabinach sortowniczych, przy ręcznej segregacji odpadów. Korzyść jest po obu stronach, bo to nie tylko element resocjalizacji, ale także uzupełnienie obsady stanowisk.
- W regionalnym Zakładzie Zagospodarowania Odpadów brakuje rąk do pracy – mówi prezes spółki Andrzej Strykowski. - W sumie w Ostrowie funkcjonują trzy punkty selektywnej zbiórki odpadów komunalnych. Dwa PSZOKi prowadzi MZO, a trzeci PSZOK przy ul. Wylotowej prowadzi spółka KOSZ. Największym zainteresowaniem – bo tutaj jest bardzo prosty współczynnik przyjmowanych odpadów, cieszy się ten najstarszy, czyli przy Staroprzygodzkiej. Jeżeli chodzi o górną ilość odpadów przyjętych do selektywnej zbiórki, to jest około 3,5 tysięcy ton na rok - dodaje.
Do pracy trafiają tylko osoby, które mogą opuszczać zakład karny i które mają stosunkowo krótkie wyroki oraz nie są niebezpieczne. Aresztanci nie pracują dla RZZO za darmo. Otrzymują wynagrodzenie, które nie tylko trafia na ich konto, ale także jest podstawą odprowadzania składek na ubezpieczenia społeczne. Dzięki temu czas aresztowania w przypadku tych osób jest zaliczany przez ZUS do okresów składkowych, uwzględnianych w chwili np. nabycia praw emerytalnych.
Zdarzają się takie przypadki, że skazani po odbyciu kary pozbawienia wolności otrzymują pracę w firmie, w której wcześniej. pracowali jako osadzeni.