Od tego roku obowiązek szkolny znów dotyczy dzieci siedmioletnich. W przypadku sześciolatków to rodzice decydują, czy maluch zostaje w przedszkolu, czy rozpoczyna naukę w pierwszej klasie. Samorządy wielu miast i gmin alarmowały, że w przedszkolach może zabraknąć miejsc, bo chociaż szkoły miały być świetnie przygotowane na przyjęcie sześciolatków już w ubiegłym roku, to rodzice w tym roku w większości wolą przedszkola. Czy wszyscy chętni znajdą tam miejsce? Jak sobie radzą z przygotowaniami władze gmin? W jakiej sytuacji są stawiani rodzice maluchów?
W Poznaniu jeszcze w styczniu urzędnicy przedstawiali czarny scenariusz, który zakładał, że w przedszkolach może zabraknąć nawet trzech tysięcy miejsc dla najmłodszych dzieci. Stałoby się tak, gdyby wszyscy rodzice sześciolatków zdecydowali się na pozostawienie dzieci w przedszkolach. Dlatego w lutym prowadzono kampanię, zachęcającą do posłania 6-latków do szkół podstawowych.
W ubiegłym tygodniu zakończył się pierwszy etap rekrutacji i już wiemy, że z około pięciu tysięcy poznańskich sześciolatków, większość, bo trzy tysiące zostanie w przedszkolach. To znaczy, że zabraknie miejsc dla najmłodszych. Wniosków o przyjęcie do przedszkoli jest około tysiąca więcej niż miejsc. Minister Edukacji Anna Zalewska uważa, że Poznań akurat nie powinien mieć z tym kłopotu. Natomiast wiceprezydent Poznania, Mariusz Wiśniewski tłumaczy, że miasto robi co może, żeby stworzyć jak najwięcej miejsc w przedszkolach. - Obowiązku nie ma, ale jeśli nie przybędzie miejsc w przedszkolach albo przedszkoli, problem zostanie na przyszłe lata.
Piła również postawiła na promowanie sześciolatków w szkole. W tym celu miasto wymyśliło program "Wybierz Sześć" i zaangażowało do niego... szkolne dzieci. Najpierw były konsultacje społeczne z rodzicami, a potem uczniowie ze Szkoły Podstawowej nr 12 nagrali filmy, w którym opowiadali o tym, jak fajnie może być w podstawówce. Prezydent Piły, Piotr Głowski wie, że nie przekona wszystkich rodziców. Ale ma nadzieję, że przynajmniej połowa rodziców zmieni zdanie i zrezygnuje z przedszkola. W przeciwnym razie zabraknie mu 800 miejsc dla wszystkich chętnych.
W Poznaniu i Pile władze miast zdecydowały się na kampanie, promujące posyłanie sześciolatków do szkół, chociaż obowiązek szkolny dla nich został zniesiony. A to dlatego, że nie ma dla wszystkich chętnych miejsc w przedszkolach. Jednak nie wszędzie - tego problemu nie mają władze Kościana. Tam i dla sześciolatków i trzylatków przedszkola są otwarte. Wiceburmistrz Kościana, Maciej Kasprzak zapewnia, że są to zwykłe przedszkola. A wydzielenie miejsc na nie w szkołach podstawowych wcale nie pogorszyło warunków lokalowych w podstawówkach.
Czy Poznań i inne miejscowości powinny korzystać ze wzoru Kościana? Jak po zmianie traktowany jest wybór rodziców sześciolatków? Jak są przygotowane szkoły i przedszkola? Jak reagują Państwo na kampanie promujące posyłanie sześciolatków do szkoły? Czy rodzice trzylatków są z przedszkoli odsyłani z kwitkiem?
Tak więc niech wróci ten system, który był - większość nauczycieli pracujących nauczania początkowego też tak myśli, ale mało kto się o to pyta. Pozdrawiam.