Dynie są wszędzie, zaglądają z każdego kąta, z rozstawionych elementów dekoracji, leżą w stertach, na ziemi na słomianej wyściółce, a nawet na zabytkowym samochodzie ciężarowym. Są piękne, dorodne, rudo-żółte i jest ich 17 ton.
Atrakcją soboty jest zupa-krem dyniowy. Była gotowana od rana przez telewizję śniadaniową, a teraz pracownicy szkoły, która przygotowała miasteczko dyniowe, częstują nią gości.
Wszędzie dookoła uśmiechnięte twarze dorosłych i roześmiane buźki dzieci. Aparaty fotograficzne w smartfonach rozgrzane do białości, bo co tu kryć, dynie są bardzo fotogeniczne. Kto nie zdążyw sobotę lub w niedzielę niech się nie
martwi. Miasteczko czynne będzie przez miesiąc. Potem będzie czas, by przynajmniej część tych dyń przerobić na lampiony Haloweenowe.