Przeprowadzili ją urzędnicy wojewody. Z ich ustaleń wynika, że zamiast siedmiu dyspozytorów zgłoszenia odbierało pięciu. W co trzeciej skontrolowanej specjalistycznej karetce brakowało lekarza.
Rzecznik wojewody Tomasz Stube mówi, że mogło to doprowadzić do zagrożenia zdrowia i życia pacjentów.
- Te braki kadrowe tu się pojawiają. Natomiast w przypadku ratownictwa medycznego są one bardzo niepokojące, a więc wojewoda wskazuje ten problem twierdząc, że należy, jak najszybciej wyeliminować te nieprawidłowości i doprowadzić do sytuacji, w której w poznańskiej stacji będzie obsada kadrowa wystarczająca, by to bezpieczeństwo utrzymać na właściwym poziomie – wyjaśnia.
Rzecznik Wojewódzkiej Stacji Pogotowia odpiera zarzuty. - Ciągłość dyżurowania utrzymujemy na bezpiecznym poziom, a o problemach kadrowych wojewoda wiedział od dawna - mówi Robert Judek.
- Jesteśmy zaskoczeni formą przekazania wyników tego raportu pokontrolnego, ponieważ urząd wojewody doskonale zdawał sobie sprawę z sytuacji jaka ma miejsce u nas i nie tylko u nas tak naprawdę, bo to jest problem ogólnokrajowy. Znaleźć ludzi do pracy jest ciężko ze względu na niskie wynagrodzenia i tu jesteśmy zaskoczeni, że robi się z tego jakąś taką sensację – podkreśla.
Stacja cały czas szuka pracowników, ale chętnych nie ma. Rzecznik pogotowia tłumaczy, że stacja ma pieniądze tylko z kontraktu z NFZ. - Od 2011 roku ich wysokość jest na takim samym poziomie - dodaje Robert Judek.
Wojewódzka Stacja Pogotowia Ratunkowego w Poznaniu to największa dyspozytornia karetek w Wielkopolsce. Obsługuje mieszkańców Poznania i powiatu poznańskiego. Ma najwięcej wyjazdów w całym regionie. Wojewoda nadzoruje system ratownictwa w Wielkopolsce. Wyniki zakończonej kontroli, obok dyrektora pogotowia - dostali także: szefowa NFZ w Poznaniu i marszałek województwa, któremu stacja podlega.