NA ANTENIE: Popołudnie z Radiem Poznań
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Wizyty sekretarza na Bliskim Wschodzie

Publikacja: 24.08.2017 g.13:53  Aktualizacja: 24.08.2017 g.14:14
Poznań
W czwartek zakończy się kilkudniowa wizyta Jamesa Mattisa, amerykańskiego sekretarza obrony, po krajach Bliskiego Wschodu i Ukrainie.
james matthis usa irak - U.S. Department of Defense
/ Fot. (U.S. Department of Defense)

Z wizyt, jakie odbył, najważniejsza miała miejsce w Turcji. Mattis miał za zadanie przezwyciężyć impas w relacjach Waszyngtonu i Ankary, jaki panuje praktycznie już od kilku lat. Punkty sporne są również identyczne od lat. W rozmowie z Mattisem prezydent Erdogan podkreślał, że Turcji trudno zaakceptować wsparci, jakie USA udzielają syryjskim Kurdom, dozbrajanych od maja przez Amerykanów (m.in. niewielkimi wozami bojowymi i AK-47).

Mattis natomiast miał zapewnić o wsparciu USA w zakresie walki z Partią Pracujących Kurdystanu (PKK), która to organizacja jest także przez Waszyngton określana jako terrorystyczna. Lecz inaczej jest w kwestii Ludowych Jednostek Ochrony (YPG), oficjalnych sił syryjskich Kurdów, wchodzących w ramy szerszej koalicji - Syryjskich Sił Demokratycznych. Ankara ze swojej strony odmawia wsparcia dla operacji USA i innych członków koalicji, skierowanych przeciw Państwu Islamskiemu, o ile uczestniczą w nich siły YPG - głównie nalotów na cele PI w Syrii.

W rozmowie z Erdoganem Mattis przedstawiał jednak sojusz amerykańsko-kurdyjski jako czysto taktyczny. Turcy oczekują także od USA większej współpracy, także wywiadowczej, w kwestii zwalczania bojowników PKK. W ramach niej przekazywane miałyby być Ankarze informacje o dokładnym położeniu kurdyjskich dowódców.

Oficjalnie obie strony stoją na stanowisku integralności terytorialnej Syrii i Iraku. Może mieć to przede wszystkim znaczenie w świetle niepodległościowego referendum, planowanego przez władze Autonomicznego Regionu Kurdystanu na przyszły miesiąc. Mattis spotkał się 22 sierpnia z prezydentem tego regionu, Massoudem Barzanim. Pomimo nacisków Turcji i Iraku, który uznaje referendum za niekonstytucyjne, Barzani nie chce się z tego pomysłu wycofać.

Taki krok zachwiałby zresztą jego pozycją zarówno w irackim, jak w syryjskim Kurdystanie. Referendum nie ma wsparcia żadnego z państw na Bliskim Wschodzie. Potępia je również Iran. Istnieje oczywista obawa, że jeśli Kurdowie opowiedzą się za niezależnością a rząd Barzaniego będzie dążył do jej faktycznego zaistnienia, zaowocuje to nowym konfliktem w samym Iraku.

Z drugiej strony Barzani uspokaja Bagdad i Ankarę; referendum nie ma mieć charakteru wiążącego dla jego rządu. Całkowicie nie wyklucza on rezygnacji z niego, o ile zostanie ono zrównoważone odpowiednimi gwarancjami dla Kurdów w postwojennym Iraku.

Można więc rozumieć całą sprawę referendum jako bardziej rozgrywkę wewnętrzną i próbę umocnienia pozycji samego Barzaniego. Dla Barzaniego lepiej niż rozpoczynać konflikt z Irakiem, bez wsparcia innych krajów, a nawet mocno lewicujących Kurdów z Syrii, jest wynegocjować większą autonomię. Wie on, że nowej wojny domowej nikt, na pewno przed ostatecznym pokonaniem Państwa Islamskiego i stabilizacją Syrii, nie chce.

23 sierpnia do stolicy regionu, Erbilu, przyjechał z kolei szef tureckiego MSW, Mevlut Cavusoglu. Turecki polityk spotkał się też wcześniej z władzami w Bagdadzie, ponownie zapewniając Irak o wsparciu dla jego integralności. W tej samej kwestii Ankarę w poprzednim tygodniu wizytował gen. Mahammad Baqeri, jeden z najważniejszych irańskich dowódców. Była to pierwsza wizyta irańskiego wojskowego tak wysokiego szczebla od 1979 roku. Teheran, podobnie jak inne kraje, jest zaniepokojony dążeniami niepodległościowymi Kurdów w Iraku.

Wizyty Baqeriego, zaproszonego przez stronę turecką, nie można wprawdzie przeceniać; obie strony mają sprzeczne interesy w Syrii (choć wspólne nad Zatoką Perską – sprawa Kataru), lecz w wyniku zmieniających się konfiguracji politycznych w Syrii interesy Turcji i Iranu mogą się choćby częściowo pokrywać. Oficjalnie generał Baqeri i Erdogan omawiali kwestię walki z terroryzmem, głównie z Państwem Islamskim. Turcja i Iran będą prowadzić także wspólne ćwiczenia i operacje antyterrorystyczne. Erdogan nie wykluczył także operacji militarnych przeciw syryjskim Kurdom (PKK i YPG).

Fakt przyjęcia przez Turcję irańskiego generała i wyrażanie w oficjalnych komunikatach zadowolenia ze współpracy z Iranem przed wizytą Mattisa było znamienne. Zbliżenie Iraku, Iranu i Turcji może być istotne zarówno w świetle aktywności USA na Bliskim Wschodzie, która za czasów Trumpa nabrała nowego wigoru, jak i Rosji, przejawiający się głównie w postaci wsparcia dla Assada. Można to rozumieć jako próbę porozumienia się - przynajmniej w kluczowych kwestiach dotyczących regionu i wspólnego zdecydowania o jego przyszłości, jednak bez zewnętrznej asysty. Nie można zapominać o fakcie, że kraje te były dotychczas mocno skłócone i stojące nierzadko po różnych stronach barykady. W przeciwnych okolicznościach będą jednak skazane na przyjęcie dyktatu USA i Rosji.

Wizyta na Ukrainie ma w pierwszym rzędzie wymiar polityczny – Mattis będzie uczestniczył w dzisiejszych obchodach święta niepodległości Ukrainy. Jego wizyta, jak przedstawia to Biały Dom, ma być sygnałem, że Stany Zjednoczone wspierają jedność i integralność terytorialną tego kraju. Podczas wizyty sekretarz ma rozmawiać z szefem ukraińskiego MON, Stepanem Poltorakiem. Mattisowi towarzyszyć ma Kurt Volker, specjalny wysłannik USA na Ukrainę, który był już w Kijowie w lipcu tego roku. Volker odwiedzał również rejony konfliktu na wschodzie i publicznie wyznał, że uważa, iż zmagania z separatystami pozostają w fazie otwartego konfliktu.

Przedmiotem rozmów Mattisa i prezydenta Poroszenki może być też kwestia dozbrajania przez USA armii ukraińskiej w lekką broń ofensywną. Do tego tematu powróciła bowiem obecna amerykańska administracja.

Łazarz Grajczyński

http://radiopoznan.fm/n/nr9kll
KOMENTARZE 0