W sierpniu podczas wyznaczania obszaru Stefy Tempo 30 zamontowano znaki z dużymi tablicami, a w strefie spowolnionego ruchu powinny być mniejsze. Okazało się, że wykonawca nie posiadał w tamtym momencie mini-znaków. Drogowcy wykonali więc podwójną robotę, ale jak zapewniają nas urzędnicy, koszty wymiany poniósł wykonawca, a nie podatnicy czyli mieszkańcy.
- Żeby nie było sytuacji, że znaków nie ma, zamontowano znaki większe. Gdy otrzymał znaki-mini, systematycznie je wymieniał - mówi Agata Kaniewska, rzecznik Zarządu Dróg Miejskich.
Urzędnicy nie mogą doliczyć się ile znaków było niepotrzebnie montowanych. Na pewno koszt jednego dużego znaku to 65 zł, znaku małego - 35 zł. W strefie Tempo 30 jest ich kilkadziesiąt, więc "podwójny montaż" kosztował od kilku do dziesięciu tysięcy złotych.
Wykonawca wziął te koszty na siebie, a w Strefie Tempo 30 jest już wszystko takie, jak być powinno, czyli w wersji mini. Znaki muszą być małe w całej strefie, by kierowców nie wprowadzać w błąd. - Chodzi o to, żeby kierowca nie pomyślał, że znak "mini" jest mniej ważny niż znak normalnych rozmiarów - mówi rzecznik ZDM-u.
Maciej Kluczka/jc/szym