Ewa Zgrabczyńska twierdzi, że organizatorzy nie poprosili jej o zgodę. - Byłam zaskoczona tym, że wiele osób udających się do fortu weszło na teren ZOO bez biletu. Częścią imprezy była strzelnica pneumatyczna, co jest niedopuszczalne. Ogród Zoologiczny nie jest miejscem do strzelania w jakikolwiek sposób. Na ternie fortu biegało dziecko w wieku około 10 lat, które miało oznaki nazistowskie na rękawie i czapce. Nie byliśmy poinformowani, że ma się odbyć jakakolwiek impreza pod hasłem "rekonstrukcja wydarzeń historycznych" - mówi.
Prezes Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Fortyfikacji - Jerzy Stiller - odpowiedzialny za niedzielną imprezę przeprosił dyrektor ZOO. Bierze winę na siebie mówiąc, że towarzystwo powinni powiadomić dyrekcję zoo o szczegółach imprezy. - Koledzy, którzy to organizowali, zadziałali rutynowo. Uznali, że skoro impreza jest cykliczna i odbyła się poprzednio, to dlaczego nie ma się odbyć teraz. Strzelnica, która stała się tym razem problemem, jest obecna na imprezach fortecznych od dwóch lat i dotąd nie budziła żadnych kontrowersji - dodaje.
Jerzy Stiller odniósł się także do skarg zwiedzających zoo spowodowanych oburzeniem wywołanym przez dzieci biegające z hitlerowskimi swastykami. Zwiedzający nie wiedzieli o towarzyszącej zwiedzaniu fortu rekonstrukcji historycznej. - W forcie było tylko jedno dziecko, był to syn jednego z członków grupy rekonstrukcyjnych, która odtwarzała scenę zdobycia fortu przez Armię Czerwoną w 1945 r. Chłopiec ze względu na wiek odgrywa zwykle rolę "syna pułku", tym razem został przebrany w mundur Hitlerjugend. Nie było tam dzieci, tylko jedno dziecko i pojawiło się tam w wyniku troski o wierność historyczną - dodaje.
Dyrektor ZOO Ewa Zgrabczyńska nie chce, by do podobnych sytuacji dochodziło w przyszłości. Ma nadzieję, że fort będzie nadal miejscem edukacji historycznej, ale jak dodała, nie może dopuścić, by "jakiekolwiek działania na terenie fortu kolidowały z zasadami panującymi na terenie ogrodu".
Jacek Butlewski/jc/szym