Zawodnik klubu Agro-handel Śrem jest 84 w rankingu. Żaden Polak nigdy nie był wyżej.
Na sukces Skrzyczyńskiego złożyły się m.in. punkty zdobyte na ostatniej Cavaliadzie w Poznaniu oraz na zawodach w Lesznie i w słowackim Szamorinie. Bilans ostatniego roku w konkursach zaliczanych do światowego rankingu to 10 zwycięstw, 9 drugich, 6 trzecich i 5 czwartych miejsc, co precyzyjnie wyliczył fachowy serwis jeździecki tylkoskoki.pl.
- To miłe, ale nie wiem, czy to coś da, bo za granicą tak organizują zawody, by zarabiać na zawodnikach - mówi Jarosław Skrzyczyński.
Obawa wynika z tego, że jeżeli polscy jeźdźcy chcą wystartować w prestiżowych, wysoko punktowanych zawodach na zachodzie, muszą płacić wysokie wpisowe. Teraz być może Polakowi z pierwszej setki będzie łatwiej. Co ważne, Skrzyczyński ma do dyspozycji kilka koni na niezłym poziomie.
- Mogę zmieniać, zaplanować starty, a nie jechać ciągle na jednym koniu. Koń musi mieć ochotę do skakania, a jak nie jest wypoczęty, to nie ma ochoty - zdradza reprezentant śremskiego klubu.
Ranking jeździecki można porównać do tenisowego, zatem przed Jarosławem Skrzyczyńskim teraz dalsza tytaniczna praca, by utrzymać się w jeździeckiej elicie. Już od czwartku w Salzburgu będzie walczył o kolejne punkty. W dalszej perspektywie jego celem jest awans na igrzyska olimpijskie w Tokio, co niestety łatwe nie będzie.