NA ANTENIE: Muzyczny Merkury
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Do zakochania jeden krok - recenzja Ryszarda Glogera

Publikacja: 09.05.2025 g.13:01  Aktualizacja: 09.05.2025 g.14:40 Ryszard Gloger
Poznań
Po wyznaniu miłości w muzyce, można się wiele spodziewać. Popa Chubby, znany od lat w kręgach bluesa gitarzysta amerykański, zatytułował swoją płytę „I Love Freddie King”. Zrobił to po trzech dekadach budowania silnej pozycji na rynku muzycznym i dokładania kolejnych pozycji do imponującej dyskografii.
Popa Chubby „I Love Freddie King” - okładka płyty
Fot. okładka płyty

Spis treści:

    No dobrze, ale kto to jest Freddie King z tytułu płyty? Przecież z bluesem najbardziej kojarzy się król tego gatunku B.B.King. Popa Chubby jednak składa pokłon Freddiemu? I tu wchodzi na scenę trzech królów B.B.King, Albert King i rzeczony Freddie King. Każdy z tej trójcy wniósł do bluesa coś oryginalnego, co wymagałoby rozwinięcia i naświetlenia. Zaryzykuję jednak tezę, że Freddie King z tercetu wymienionych gitarzystów pobudził w pewnym momencie młodych adeptów gitary. Dość powiedzieć, że młody Eric Clapton wychwalał Freddiego Kinga pod niebiosa i grał z szaloną determinacją kompozycję instrumentalną „Hideaway”. Freddie King był wzorcem i natchnieniem dla zastępów gitarzystów bluesowych oraz rockowych i jak widać pozostał ważną postacią także dla Popa Chubby. Muzyk przyznaje, że też zaczął wchodzić na obroty jako instrumentalista ćwicząc kompozycję „Hideaway”. Już jako profesjonalista nagrał na płycie „Getting Ready” dwa utwory Frediego Kinga „Palace Of The King” oraz „Same Old Blues”. Niespełnionym marzeniem Chubby;ego było zrealizowanie całej płyty poświęconej Freddiemu King’owi.

    I to marzenie w końcu udało się spełnić. Żeby sesja nabrała rumieńców, a efekt był bardziej spektakularny, Popa Chubby zwerbował na sesję kwiat gitarzystów bluesowych z Joe Bonamassą, Ericem Galesem, Mikem Zito i Albertem Castiglią. Dlatego płytę firmuje kolektyw Popa Chubby & Friends. To tak jakby wsadzić pod maskę samochodu silnik o atomowej mocy. Sesja odbyła się w nowojorskim studiu G. Bluey’s Juke Joint i trwała zaledwie 3 dni, podczas których zarejestrowano 11 utworów. Na płycie czuć rzeczywiście sumę energii muzyków i niezwykłe kompetencje wszystkich gitarzystów.

    Trwający trzy kwadranse rajd rozpoczyna temat „I’m Going Down”. Z uwagi na tempo i intensywność muzyki, zwykle wykonawcy zostawiają ten utwór na finał koncertów. Tu odwrotnie, ta kompozycja wyznacza wysoką temperaturę, a Joe Bonamassa na zmianę z Popa Chubby ustalają ostre warunki gry. Główny bohater Popa Chubby dodaje do kotła mocny wokal i już nie odpuszcza w kolejnych nagraniach. Pewne uspokojenie nastroju wprowadza klasyczny temat bluesa „Love Her With A Feeling” z pierwszym występem Alberta Castiglii. Rytm funky w nagraniu „My Credit Didn’t Go Through” pozwala wprowadzić kilka nowych elementów do obrazu dźwiękowego, sekcję dętą, żeński chórek oraz kapitalny popis Erica Galesa na gitarze, drażnionego zagrywkami Popa Chubby. Podobny charakter ma kawałek „Big Legged Woman” z wejściem następnego gościa Christone’a „Kingfish” Ingrama.

    Napięcie ani na moment nie opada, bo trwa parada wspaniałych kompozycji „She’s A Burglar”, „Hideaway” oraz „The Stumble”. W tej sekwencji pojawia się gitarzysta Mike Zito, potem Arthur Neilson i Albert Castiglia. Do samego końca etapy bluesowej jazdy, wyznaczają bardzo zróżnicowane gitarowe popisy, jak przystało na tej klasy muzyków. W nagraniu „Heads Up” pojawia się wyraźny klimat vintage, z lat 60-tych ubiegłego wieku, kiedy na tanecznych parkietach obowiązywał twist. Niezależnie od smakowania umiejętności i stylu gry tylu znakomitych muzyków, ta płyta odsłania energię muzyki oraz klasyczną urodę bluesa elektrycznego, jakie płyną z nieprzemijających kompozycji Freddie’go Kinga.

    https://radiopoznan.fm/n/qleUWb