NA ANTENIE: W środku dnia
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
 

Jason Mraz dla Radia Poznań: "Tworzę radosne piosenki, bo rzeczywistość nie jest wesoła"

Publikacja: 31.10.2020 g.12:37  Aktualizacja: 04.11.2020 g.13:08 Marcin Żyski
Poznań
Jason Mraz to specjalista od bardzo melodyjnych, niepozornych piosenek wprawiających w doskonały nastrój. Trzyma się z dala od aktualnych trendów i stroni od intensywnych akcji marketingowych, a mimo to jego teledyski w serwisie YouTube mają już łącznie ponad 3 miliardy wyświetleń. Ostatnią płytę nagrał w rytmie reggae, a my postanowiliśmy się z nim w tej i nie tylko sprawie skontaktować.
Jason Mraz - FB:  Jason Mraz
Fot. FB: Jason Mraz

Marcin Żyski: Jason, twoja rodzina ma czeskie korzenie, a twoje nazwisko to czeskie słowo MRAZ, w języku polskim brzmiące MRÓZ, wiedziałeś o tym?

Jason Mraz: Nie, nie wiedziałem.

Ale wiesz zapewne, że jesteśmy sąsiadami z Czechami...

Tak, to wiem...

...i muszę ci powiedzieć, że bardzo ich lubimy!

OK, to dobrze, to super. Te czeskie korzenie to mój dziadek, a nawet pradziadek, bo mój dziadek już tutaj, w Stanach, był małym chłopcem, więc to mój pradziadek John przybył do Stanów jako imigrant i mój dziadek rodził się już w USA, więc ja jestem trzecią generacją Mrazów urodzonych w Stanach. Jesteśmy tu już od dawna, niestety język czeski, którym władał jeszcze mój dziadek, nie był przez niego przekazywany dalej, nie niosły go dalej jego usta, i ostatecznie umarł razem z nim. Mój ojciec i ja nie otrzymaliśmy edukacji w czeskim języku, więc nie jesteśmy już tak blisko siebie, niestety.

Polacy patrzą na Czechów jako na bardzo pozytywnych ludzi, więc w tym kontekście masz dużo z Czechami wspólnego.

Tak, to mi się podoba. Staram się być pozytywny, może to rzeczywiście jest w moim czeskim DNA, może to część kultury, ojca też mam bardzo pozytywnego. Mojego dziadka aż tak dobrze nie znałem, żeby powiedzieć z całą pewnością, że on też należał do pozytywnych ludzi, czy może nie. Ja staram się zawsze mieć pozytywne podejście, bo przecież życie, to dość dziwne doświadczenie, a powierzchnia Ziemi to dość straszne miejsce... Nauczyłem się dzięki muzyce, że pozytywne podejście i pozytywny pogląd na sprawy może przemienić to moje doświadczenie na Ziemi. Stwierdziłem wtedy - no dobrze, OK, będę więc częściej "uprawiał pozytywne podejście", ponieważ życie generalnie jest do bani, więc zamiast powtarzać takie rzeczy, lepiej mówić, że życie jest piękne i że jest wspaniałe, że często jest zaskakujące, że jest magiczne. Więc dzięki językowi i dzięki muzyce zmieniłem swoją perspektywę i stałem się pozytywną osobą. I to działa!

I działa to też na nas dzięki twoim piosenkom.

Super!

Tak, tyle jest w twoje muzyce pozytywnych wibracji, pewnie słyszałeś to wiele razy od wielu ludzi. Znamy dobrze twoje piosenki, znamy ich linie melodyczne, ale wydaje mi się, że sporo osób w Polsce nie wie jak wyglądasz, nie zna twoich klipów, udało ci się osiągnąć wielki sukces bez wielkich budżetów na teledyski, marketingowych fajerwerków...

Dokładnie tak, jak mówisz. Jestem za to bardzo wdzięczny, bo myślę, że mój image, moje podejście do tych spraw, moja garderoba, moja fryzura, nie mają zupełnie znaczenia, nie mają nic wspólnego z jakością moich piosenek. Wolę, żeby moje piosenki żyły sobie gdzieś w świecie i działały na ludzi same w sobie. One zupełnie nie potrzebują mnie, bym próbował z nich zrobić coś lepszego, niż to, czym są. Ja swoją robotę już wykonałem - napisałem je, zarejestrowałem je, wydałem je na świat, i uwielbiam również jeździć z nimi po świecie i wykonywać je na żywo. Uważam, że każda piosenka może być taką małą, czystą historią, małym dziełem sztuki, który żyje sobie w świecie zupełnie samodzielnie. Wiesz, gdy ja patrzę na piękne dzieło sztuki na ścianie, nie staram się sobie wyobrażać, jak wyglądał artysta, który je stworzył. A więc, dziękuję za to potwierdzenie z twoich ust, że tak to działa u mnie - cała strona wizualna związana z moim pisaniem piosenek nigdy nie była moją ulubioną, ani też nie było to nigdy moją mocną stroną.

Skoro wspomniałeś koncerty, mam kolegę w radiu, który twierdzi, że był na wszystkich koncertach Jasona Mraza, jakie Jason Mraz kiedykolwiek zagrał w Europie!

O wow, przekaż mu podziękowania za to, że chciało mu się aż tyle razy. Byłem kilka razy w Polsce, zawsze mi się u was podobało, publiczność była zawsze dla mnie szczodra, czułem się, jak jakiś błogosławiony, bardzo wdzięczny.

Podoba mi się przesłanie twojej nowej płyty i piosenki "Look for the good", również staram się na co dzień szukać w innych ludziach tego, co w nich jest dobre, to wbrew pozorom nie takie trudne, jeśli człowiek się stara.

Dokładnie, to nie takie trudne, jeśli człowiek się stara. Myślę, że jeśli się zdarza taki czas, kiedy tego nie robimy, powodem jest fakt, że przeżywamy jakieś cierpnie wewnątrz nas samych. I tak naprawdę trudno nam idzie szukanie tego, co jest dobre w nas samych. I tak to potem wygląda, że jeśli nie widzimy dobra w nas samych, zaczynamy obwiniać za to innych. Może też być tak, że inni ludzie nas wtedy denerwują. Kiedy zaczniemy szukać tego, co dobre w sobie, zaczniemy starać się szukać dobrych rzeczy u innych, nagle pojawia się coś takiego, co można nazwać praktykowaniem akceptacji. I współczucia. I dzięki temu możesz oszczędzić bardzo dużo energii, gdy zorientujesz się, że każdy jakoś cierpi, każdy próbuje jakoś dawać radę. I wierzę, że ciągle mamy szansę stworzyć świat pełen pokoju, właśnie dzięki takiemu szukaniu tego, co dobre, głęboko w to wierzę.

Nasze radio jest muzycznie skoncentrowane na dobrych piosenkach z przeszłości, z lat 60. i 70., również 80., uwielbiamy takich artystów, jak: John Lennon, Billy Joel, Elton John, i muszę powiedzieć, że twoja muzyka dobrze się wpasowuje do tego zestawu.

OK, nie mam z tym problemu, to fajnie, dorastałem słuchając Billy'ego Joela i Eltona Johna, powiem ci nawet, że w ostatnim czasie więcej grałem na moim fortepianie, dotyczy to też nowych piosenek. Gdy pierwszy raz pracowałem nad utworem "Look for the good", to tak naprawdę siedziałem przy fortepianie. Ten rodzaj piosenek jest szczególny, one bardzo dbają o linię melodyczną, to było od zawsze ich fundamentem. Co odróżnia je od tej super nowoczesnej muzyki, która stworzona jest w całości w komputerze i oparta jest stricte na rytmie. Co oczywiście też wcale nie musi być złe i wciąż powstaje też wiele fantastycznych piosenek. Ale mamy tutaj inną, jakby to powiedzieć, architekturę piosenki. Jest inna struktura utworu, który niejako ciągle pędzi do przodu, a w klasycznych piosenkach sprzed lat najważniejsza jest melodia... Chociaż z drugiej strony, co ja w ogóle wygaduję? Muzyka sama w sobie to jest coś wspaniałego, bez względu na to, skąd pochodzi - to prawdziwy fenomen, coś magicznego, i cieszę się, że mogę być częścią muzycznego świata.

Zaskoczyłeś nas niedawno gościnnym udziałem w utworze Alana Parsonsa...

O tak, to było fajne. Poznałem Alana Parsonsa dzięki naszej wspólnocie rolniczej, gdzie zrzeszają się m.in. właściciele farm owocowych z Kalifornii...

Naprawdę?

Tak, tak się poznaliśmy, dzięki naszym farmom z avocado, choć oczywiście kojarzę jego muzykę i jego samego jako muzyczną legendę od bardzo dawna. Byłem więc bardzo podekscytowany mając możliwość pracować z nim, zobaczyć jego super studio, być częścią tej historii, Alan Parsons to naprawdę super fajny facet. Wręcz magiczny, magiczny facet. Jeden z moich znajomych z tej rolniczej wspólnoty ma dom obok domu Alana Parsonsa, więc postanowiłem go odwiedzić. W dniu, kiedy się poznaliśmy, od razu zaprowadził mnie do swojego studia, żeby mi pokazać swój sprzęt, który jest niesamowity.

Wspomniałeś o twojej farmie z avocado, ale podobno masz dużo więcej owoców u siebie...

O tak, mamy tego sporo - owoce cytrusowe takie, jak: cytryny i grejfruty i mango, guavę, loquat czyli nieśplik, kumkwat i banany i kawę i oczywiście avocado, i jeszcze dużo innych dziwnych rzeczy, jak pitaya, smoczy owoc, czerymoja - owoc flaszowca peruwiańskiego, marakuje, a nawet od niedawna też truskawki, jeżyny, maliny... To pełna pyszności i bardzo słodka farma.

Czyli przechadzasz się między tymi drzewami i tworzysz, ostatnio piosenki w rytmie reggae?

Tak, dokładnie, pracuję przy tych drzewach i jednocześnie pracuję nad pełnymi duszy i rytmicznymi utworami, które pomogą pokołysać się i pooddychać życiem, ale też czasem zająć się ważnymi rzeczami, które dzieją się teraz na świecie.

Gdy pierwszy raz usłyszałem nowe utwory "Look for the good", "Wise woman" czy "You do you" pomyślałem, że brzmią jak klasyki z przeszłości.

To super! Nie chcieliśmy, żeby te piosenki brzmiały futurystycznie, miały to być klasyczne brzmienia reggae, takie wintydżowe nawet. Są takie numery na płycie, które brzmią, jakby były z lat 60. czy 70., nagrywanie tego sprawiło nam wiele radości. Chcę tworzyć muzykę ponadczasową, i czasem najlepszym na to sposobem jest pożyczenie sobie pewnych inspiracji z przeszłości.

Podobno nie lubisz swoich piosenek, które tworzyłeś gdy miałeś dwadzieścia kilka lat.

No nie wszystkie lubię, po prostu niektórych już właściwie nie rozumiem. Zmieniłem się jako osoba i zmieniły się motywy mojego postępowania. Trudno mi grać te utwory i próbować, żeby powróciła do nich energia. Na przykład - jeśli miałem motyw "hej, spójrz na mnie, jestem cool, staram się złapać dziewczynę", to w tej chwili jest to rzecz, która na mnie nie działa, nie ma dla mnie znaczenia, dla świata zresztą również. Więc nie zaśpiewam już takiej piosenki, wolałbym zaśpiewać coś, co będzie miało w sobie jakąś świadomość, co będzie miało znaczenie w tym właśnie miejscu i czasie.

Czasem słuchając twoich piosenek, można je skojarzyć z utworami Johna Lennona niosącymi pozytywne przesłanie pokoju na świecie...

Tak, przesłanie powinno być cały czas. Nawet jeśli piszę zabawną piosenkę, przesłaniem będzie humor, to będzie w niej najważniejsze. Ja chcę przekazywać ludziom przesłania, i nie muszą to być komunikaty w rodzaju "jestem cool, potrzebuję dziewczyny", takie rzeczy zostawmy chłopakom, co dopiero skończyli 20 lat, zostawmy to nastolatkom. Teraz żyjemy w innym świecie, i dzieje się w nim dużo bardzo złych rzeczy, potrzebujemy więc muzyki z pozytywnym przesłaniem bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej.

Trochę mnie zaskakujesz słowami o świecie i życiu, byłem ciekawy, czy faktycznie jesteś taki szczęśliwym człowiekiem, jaki wydajesz się w swoich piosenkach?

Hmm, odpowiedziałbym i tak i nie. "Tak", ponieważ wykonałem w tym kierunku dużą robotę, nauczyłem się być szczęśliwy i muzyka była jednym z kluczy, który mnie tam zaprowadziły. Ale też mogę odpowiedzieć "nie", bo potrafię być naprawdę nieszczęśliwy i ponury, potrafię być smutną osobą, ale myślę, że to normalne, to ludzkie. Zamiast zagłębiać się w moim smutku i mojej frustracji, zwracam się do muzyki i staram się przekształcić te uczucia w coś bardziej produktywnego, bardziej kreatywnego. W coś, co ma jakąś moc. Na przykład nazywam sam siebie kimś, kto tworzy, a nie kimś, kto jest nieudacznikiem. Mimo że często zdarza mi się być smutnym i mój mózg sam mówi mi "hej, jesteś nieudacznikiem"! Ja mówię wtedy "nie, wcale nie jestem" i siadam do fortepianu. I zaczynam tworzyć, mówię sobie "jestem twórcą", i przekształcam moje życiowe doświadczenie w utwory. Więc wykonuję tę robotę, żeby stać się bardziej pozytywny - gdybym tego nie zrobił, byłbym smutny, nieszczęśliwy, przygnębiony, byłbym cholernie nieszczęśliwy. Myślę, że jestem pozytywny, bo wybieram bycie nie-nieszczęśliwym, to chyba pozytywna sprawa. Dlatego tworzę takie radosne piosenki, rzeczywistość nie jest wesoła, powiem ci tyle, że gdybyśmy rozmawiali cały dzień, mówiłbym ci, jak bardzo życie jest niewesołe, ale jeśli będziemy śpiewać cały dzień, wyśpiewam ci, jakie życie jest piękne. I pokażę ci na wiele różnych sposobów całe piękno tego świata. Jest coś wyjątkowego w muzyce, jakaś wyższa wibracja. Wyższa, niż tylko siedzenie i gadanie. Ptaki też śpiewają i zobacz co się z nimi dzieje - wzlatują w powietrze. Więc można powiedzieć, że jestem pozytywną osobą, ale tylko dlatego, że wiem, że istnieje też ciemna strona życia.

https://radiopoznan.fm/n/AY63L8
KOMENTARZE 0