Zamiast gonić Raków Częstochowa, Lech zaliczył wiosenny falstart. Może nie jest on spektakularny, ale jednak ledwie dwa punkty (na sześć możliwych), w dodatku ze średniakami, to jednak wynik poniżej oczekiwań. I mogą się obrażać piłkarze za te słowa, ale kiedy głowy ochłoną, to i oni dojdą do wniosku, że nie tego oczekiwali. Ale pełna zgoda w jednym: alarmu nie ma co na razie wszczynać.
Gra Kolejorza nie wygląda najgorzej. Zarówno ze Stalą w Mielcu, jak i z Miedzią w Legnicy, to poznaniacy byli lepszą drużyną. "I co z tego?" - zakrzykną pesymiści. Ano to, że koniec końców suma szczęścia i pecha w sporcie równa się zero. A skoro Lech potrafi sobie stwarzać okazje, potrafi budować składne akcje, to wystarczy poprawić skuteczność, by cieszyć się ze zwycięstw. To o wiele prostsze, niż budowanie wszystkiego od podstaw. Nawoływanie do sadzania na ławce Mikaela Ishaka należy odbierać w kategorii kiepskiego żartu, niż realnej możliwości. Lepszy napastnik, który nie wykorzystuje okazji, niźli ten, który w ogóle do nich nie dochodzi. Ishak w końcu zacznie strzelać jak karabin, być może już w niedzielę.
W sytuacji Lecha dużo ważniejsza jest sfera mentalna. Rolą Johna van den Broma będzie teraz przekonanie piłkarzy, by ci nie zbaczali z tej ścieżki. By nie pojawiło się zwątpienie. Może i ligowe straty są już za duże do odrobienia. Tym bardziej, że Raków punktuje szalenie regularnie i nie wygląda na drużynę, która potrafiłaby zaliczyć passę porażek. Ale zbudowanie dobrego "flow" przed dwumeczem z Bodo/Glimt może okazać się kluczowe w kontekście awansu do kolejnej rundy.
W niedzielne popołudnie o dobre "flow" na radiowych łączach nie musimy się martwić. Radio Poznań jak zwykle przeprowadzi transmisję ze spotkania Kolejorza. Mecz Lecha z Miedzią skomentują Krzysztof Ratajczak i Wojciech Bernard. Polecamy się od godz. 15!