Prezydent wziął w piątek i sobotę udział w Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa, gdzie spotkał się m.in. z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem i kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem. Podczas konferencji prasowej po powrocie do Warszawy został zapytany o politykę Niemiec ws. wspierania Ukrainy i współpracy w tym zakresie z Polską i innymi państwami zachodnimi.
W odpowiedzi prezydent stwierdził, że ma "pełną świadomość tej gry interesów" odbywającej się "gdzieś w kuluarach niemieckiej polityki".
Nacisku różnych grup biznesowych w Niemczech, potężnych, bo to potężna gospodarka, więc są i potężne grupy biznesowe, które naciskały urząd kanclerski, naciskały władze niemieckie na "business as usual". Przecież nie jest dla nikogo tajemnicą, że to właśnie przede wszystkim niemiecki biznes, oczywiście przy wsparciu i aprobacie władz niemieckich, budował wspólnie z Rosjanami Nord Stream I czy Nord Stream II
- wskazał.
Jak dodał, wciąż są grupy, które chciałyby takie interesy realizować - "wbrew wszystkiemu, wbrew interesom Europy, interesom państw Europy środkowej, w tym i naszemu".
Ale wojna na Ukrainie zrobiła jednak na tyle mocne wrażenie na opinii publicznej, że ten nacisk opinii publicznej był jednak potężny i bez wątpienia pomógł także władzom niemieckim, kanclerzowi Olafowi Scholzowi w tym, żeby te naciski przełamać
- ocenił prezydent Duda.
"Nie było to wszystko łatwe, w Niemczech były duże napięcia, ale jednak ten nacisk niemieckiej opinii publicznej był tutaj potężny, wspólnoty międzynarodowej też, i jak widać to się udało przełamać. Mam nadzieję, że to będzie tendencja trwała, bo z punktu widzenia bezpieczeństwa - nie tylko Polski, nie tylko wschodniej flanki NATO (..) ale całej Europy, także i Niemiec i innych państw, które są na zachód od nas - (ważne) jest to, żeby rosyjski imperializm został zgaszony, powstrzymany, żeby Rosja nie wygrała na Ukrainie i musiała się z Ukrainy wycofać; żeby prymat prawa międzynarodowego został przywrócony" - dodał.