NA ANTENIE: YOU/TEN SHARP
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
 

Gdy cię leją pałką, to się bronisz - Radio Poznań odpowiada na zarzut o homofobię

Publikacja: 09.12.2019 g.13:13  Aktualizacja: 10.12.2019 g.11:57 Grzegorz Ługawiak
Poznań
- Czytając szczere wypowiedzi Anny Marii Szymkowiak, można zadać sobie pytanie, czy da się oddzielić te dwie sfery zainteresowań fundacji "Akceptacja"? Czy sama pani Anna Maria Szymkowiak je oddziela? Nawet samemu sobie trudno dać jednoznaczną odpowiedź - pisze w felietonie Grzegorz Ługawiak.
gazeta wyborcza - Wojtek Wardejn
Fot. Wojtek Wardejn

Pałkę wzięła w ręce nowa redaktor naczelna poznańskiego dodatku Gazety Wyborczej Paula Skalnicka-Kirpsza i uderzyła nią moją redakcję, a wprost po głowie (nazwisku) mnie. Nie przebierając w słowach zarzuciła nam (mi) homofobię w związku z naszym materiałem, w którym opisywaliśmy wątpliwości rodziców dotyczące zajęć ich przedszkolnych dzieci z transpłciową kobietą Anną Marią Szymkowiak. Zajęcia były z pierwszej pomocy, ale jak powiedzieli nam rodzice, dzieci były "zdezorientowane", bowiem wygląd i głos instruktorki odbiegał od deklarowanej płci. Rodzice uznali, że w tej sytuacji powinni mieć prawo decydować, czy ich dzieci mogą w takich zajęciach uczestniczyć, bowiem wiąże się to z koniecznością przeprowadzenia przez nich przyśpieszonego kursu seksuologii. Te wątpliwości rodziców redaktorka gazety całkowicie pominęła i zadała retoryczne pytanie: "Co ma płeć nauczyciela do jakości lekcji"?

Uważam, że w przypadku Anny Marii Szymkowiak ma i mam na to kilka argumentów. Zdaniem redaktor naczelnej poznańskiego dodatku, w czasie wspomnianych zajęć z przedszkolakami Anna Maria Szymkowiak jedynie "pokazywała dzieciom, jak się robi sztuczne oddychanie, a nie jakie kroki trzeba podjąć, by przejść operację korekty płci". Mam wątpliwości, czy w istocie tak było, a utwierdzają mnie w tym wywiady, jakich Pani Anna Maria Szymkowiak udziela sporo i chętnie. Nie kryje w nich swojej tranzycji, czyli korekty płci. W jednym z nich, już po "homofobicznej aferze" Radia Poznań, na pytanie portalu "NaTemat", czy w trakcie zajęć z pierwszej pomocy pojawiają się treści antydyskryminacyjne odpowiedziała:

"Mój scenariusz wygląda tak: najpierw mówię o podstawach prawnych, o tym, że prawo nakłada na nas obowiązek udzielenia pomocy, bo w przeciwnym wypadku możemy być pociągnięci do odpowiedzialności karnej. Zaraz potem zaznaczam, że największe znaczenie ma to, że jesteśmy ludźmi i że powinniśmy być uwrażliwieni na potrzeby drugiego człowieka. Mówię po prostu, że to, że ktoś jest bezdomny, że ktoś wygląda jak menel, nie oznacza, że nie należy mu się pomoc i uwaga. Kiedy wymieniam różne grupy: seniorzy, niepełnosprawni, osoby o innym kolorze skóry, o innym wyznaniu, to mówię także o osobach nieheteronormatywnych".

Anna Maria Szymkowiak przyznaje w tym samym wywiadzie, że w czasie zajęć z pierwszej pomocy dzieci "zadają pytania i to jest zupełnie naturalne". Maluchy mają pytać "Dlaczego Pani ma włosy, jak pani, a głos, jak pan?".

"Odpowiadam, że taka po prostu jestem i temat zamykam, ale daję też sygnał, że gdyby ktoś chciał porozmawiać na ten temat, to jestem na to otwarta, ale nie tu i teraz, bo tutaj uczymy się pierwszej pomocy".

I tu moje pytanie do pani redaktor Skalnickiej-Kirpszy, czy Anna Maria Szymkowiak mówi dzieciom o transpłciowości, czy nie?

Wróćmy do szkoleń z pierwszej pomocy, przeprowadzanych przez Annę Marię Szymkowiak. Portalowi NaTemat powiedziała, że robi to "od trzech lat" (fundacja działa od 2017 roku), natomiast w innym wywiadzie, przeprowadzonym w 2018 roku, Anna Maria Szymkowiak wyznaje, że dopiero wybiera się na Kwalifikowany Kurs Pierwszej Pomocy. Wyjaśniłem tę wątpliwość osobiście zwracając się do Pani Anny. Napisała mi, że w Polsce nie trzeba mieć specjalnych kwalifikacji, by nauczać zasad pierwszej pomocy, a ona na początku robiła to w asyście ratownika medycznego. Taka osoba jest w zarządzie fundacji "Akceptacja".

Skąd zainteresowanie pierwszą pomocą? Pani Anna Maria Szymkowiak mówi, że poznała tę tematykę przy okazji zakładania swojej fundacji. W tym miejscu warto się zatrzymać, by sięgnąć do artykułu w Gazecie Wyborczej z maja 2017 roku. Redaktor Piotr Żytnicki opisał mechanizm rejestracji fundacji pani Anny Marii Szymkowiak, wtedy jeszcze Krzysztofa Szymkowiaka (pierwszy zapis w KRS).

"Sąd w Poznaniu odmówił rejestracji fundacji pomagającej osobom transpłciowym" - alarmował Żytnicki, cytując uzasadnienie referendarza sądowego, wydającego decyzję w tej sprawie. "Możliwa jest sytuacja, w której cel fundacji - choć społecznie użyteczny - nie będzie mieścił się w kategorii celów zgodnych z podstawowymi interesami państwa". Problemem okazały się zapisy w statucie fundacji. Wśród celów zapisano "integrację środowiska osób transpłciowych i interpłciowych, uwrażliwianie społeczeństwa na ich problemy, zapobieganie dyskryminacji, krzewienie idei równości, akceptacji i tolerancji".

To wzbudziło wątpliwości sądu, który uznał, że "Cel fundacji musi być zgodny z podstawowymi interesami państwa", czyli, że można je zakładać „dla realizacji celów społecznie lub gospodarczo użytecznych, zgodnych z podstawowymi interesami Rzeczypospolitej Polskiej”. Jak zauważa redaktor Gazety Wyborczej, "ustawa podaje przykłady: ochrona zdrowia, rozwój gospodarki, nauki, wychowanie..". Na tej właśnie podstawie odmówiono rejestracji pierwszej fundacji pani Anny Marii Szymkowiak. Warto na marginesie zauważyć, że przy okazji tej decyzji Gazeta Wyborcza, w charakterystyczny dla siebie sposób, usiłowała spostponować niezależnego urzędnika sądowego wydającego decyzję, piętnując go z imienia i nazwiska. "Nie wydaje mi się, by referendarz sądowy był osobą, która mogłaby to rozstrzygać. To nadużycie" - powiedziała redaktorowi prezeska warszawskiej fundacji o podobnym profilu działania.

Z artykułu dowiedzieliśmy się również, że "badania pokazują, że ludzie transpłciowi to osoby szczególnie narażone na akty przemocy i dyskryminacji", a zakaz dyskryminacji jest wyrażony w Konstytucji. Decyzja referendarza okazała się ostateczna, ale to nie zniechęciło Anny Marii Szymkowiak, która "nie odwołała się od decyzji, bo uznała, że nie ma szans powodzenia. Złożyła jednak wniosek o zarejestrowanie kolejnej fundacji, gdzie wskazała także inne cele działalności, jak np. pomoc osobom w trudnej sytuacji życiowej".

Także to nie przekonało sądu, który uznał, że fundacja zostanie zarejestrowana, jeśli ze statutu usunięte zostaną zapisy o pomocy osobom transpłciowym. "Zrobiłam to i druga fundacja została zarejestrowana" - wyznała gazecie pani Szymkowiak dodając, że złoży kolejny wniosek o dodanie do statutu wykreślonych zapisów. "Może trafię na innego referendarza i się uda". Jak pokazała przyszłość, udało się. Obecnie, wśród celów działalności fundacji "Akceptacja", na pierwszym miejscu są punkty mówiące o nauce pierwszej pomocy, pomocy starszym i niepełnosprawnym, a dalej o działalności na rzecz osób transpłciowych.

Mam wrażenie, że zainteresowanie pani Anny Marii Szymkowiak zagadnieniami pierwszej pomocy miało związek z wymogami prawnymi, dotyczącymi działalności jej fundacji "Akceptacja", pierwotnie mającej być wyłącznie organizacją zajmującą się problematyką LGBT+. Chcę podkreślić, że tą uwagą nie umniejszam zasług pani Anny Marii Szymkowiak na polu edukacji związanej z pomocą przedmedyczną oraz nie kwestionuję tego, że mogła się ona w tej działalności odnaleźć.

Czytając jej szczere wypowiedzi, można zadać sobie pytanie, czy da się oddzielić te dwie sfery zainteresowań fundacji "Akceptacja"? Czy sama pani Anna Maria Szymkowiak je oddziela? Nawet samemu sobie trudno dać jednoznaczną odpowiedź. To, z czym mierzy się Anna Maria Szymkowiak, jest dla większości z nas nie do pojęcia. Z obserwacji krótkiej historii prezeski fundacji "Akceptacja" wynika, że to osoba otwarta i naiwnie szczera, ale także sprytnie i konsekwentnie dążąca do celu. Jakiego? Fundacja prężnie się rozwija. Ma potężnych donatorów: PZU, Fundacja Batorego. Oprócz tego zdobywa granty miejskie na zajęcia zarówno z pierwszej pomocy jak i równościowe. Uważam, że jej działalność na polu pomocy przedmedycznej jest społecznie użyteczna, a więc zgodna z wymogami prawa. Mam jednak wątpliwości, czy sfera dotycząca problematyki LGBT+ realizowana jest w sposób wystarczająco przejrzysty. Jak napisałem na początku, wątpliwości te mają także rodzice i urzędnicy, bowiem sama Anna Maria Szymkowiak przyznała w wywiadzie dla NaTemat, że była przesłuchiwana na Komisji Zdrowia i Spraw Społecznych rady miasta w sprawie projektu. "Jedno dziecko poskarżyło się, że uczestniczyło w zajęciach pierwszej pomocy, które były elementem projektu dotyczącego tolerancji, bez formalnej zgody rodziców. Wtedy rzeczywiście otrzymałam pismo upominające, z którego wynikało jasno, że jeżeli coś takiego się powtórzy, to rozwiążą ze mną umowę i będę musiała zwrócić grant".

Jak wyjaśniła po naszym materiale, owo upomnienie miało miejsce po opisanych przez nas zajęciach z przedszkolakami, można więc domniemywać, że elementy "równościowe" pojawiły się także na nich. Nie przeszkodziło to Gazecie Wyborczej nazwać nas (mnie) homofobami wyłącznie na podstawie wyartykułowanych publicznie wątpliwości. Nie jestem tak naiwny, by oczekiwać od Gazety Wyborczej choćby zrozumienia, nie mówiąc o odwołaniu tak ciężkiego oskarżenia. Mam jedynie nadzieję, że udało mi się odpowiedzieć na pytanie postawione przez panią Paulę Skalnicką-Kirpsza "co ma płeć nauczyciela do jakości lekcji?".

http://radiopoznan.fm/n/hGRTX6
KOMENTARZE 4
Paulina Michalska
Paulina Michalska 10.12.2019 godz. 14:35
Pani Beata Motylkowska nie rozumiem Pani sarkazmu. Z tego, co wiem, to śp.abp Peatz nie zarejestrował żadnej fundacji. Czy tak merytorycznie spójny tekst p. Grzegorza Ługawiaka nie wymusza na nas komentarzy merytorycznych a nie takich, nie bójmy się tego określenia, płytkich, jak ten Pani? Nie ma Pani argumentów, to może trzeba nie zabierać głosu?
Grzegorz Ługawiak
Grzegorz Ługawiak 09.12.2019 godz. 15:39
Beata Motylkowska, jestem przekonany, że pani Anna Maria mi pomoże.
Beata Motylkowska
Beata Motylkowska 09.12.2019 godz. 15:18
W Bogu miejmy zaufanie, że znajdą się pobliżu księża lub klerycy wyuczeni pierwszej pomocy przez abp. Peatza
Beata Motylkowska
Beata Motylkowska 09.12.2019 godz. 15:10
Widząc ile Pan Ługawiak ma obaw dotyczących transpłciowości i osób LGBT pozostaje mieć nadzieję, że jeśli będzie kiedyś potrzebował pomocy przedmedycznej to w pobliżu nie znajdzie się ani Pani Ania, ani inna osoba LGBT oraz nikt kogo Anna nauczyła udzielać pierwszej pomocy (bo przecież możliwe, że takie osoby noszą teraz w sobie wirusa LGBT, który by przy resuscytacji przeniósł się na Pana redaktora)