NA ANTENIE: UP ALL NIGHT (2024)/JAMES BAY, THE LUMINEERS
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

O reformie wymiaru sprawiedliwości i Julii Przyłębskiej

Publikacja: 12.01.2018 g.09:40  Aktualizacja: 12.01.2018 g.09:47
Poznań
Trzecia i ostatnia część wywiadu Macieja Mazurka z Bronisławem Wildsteinem.
Trybunał Konstytucyjny - CC:Wikipedia Commons:Jurij
/ Fot. CC:Wikipedia Commons:Jurij

Maciej Mazurek: Dlaczego reforma wymiaru sprawiedliwości jest kluczowa dla przyszłości Polski?

Bronisław Wildstein: Ta reforma jest niezbędna, by mogły funkcjonować mechanizmy demokratyczne. Jeśli mamy nadwładzę, jaką stał się w Polsce wymiar sprawiedliwości, który ze sprawiedliwością nie ma wiele wspólnego, to trudno mówić o mechanizmach demokratycznych, które cechuje równowaga instytucji. W III RP jako przedłużenie komunizmu wyrosła korporacja prawnicza, dokonująca kooptacji nowych członków, dbająca o siebie i reprodukująca patologie. Powstała bardzo specyficzną kasta, jak się czasami któremuś z jej przedstawicieli wymsknie z ust. Uważają się oni za nadludzi i pełnią jednocześnie funkcję bezpiecznika.

Obywatele w wyborach mogą sobie wybrać kogo chcą, proszę bardzo. Jeśli jednak ten ktoś nie będzie nas słuchał, to sparaliżujemy jego działania. Trybunał Konstytucyjny będzie więc blokował wszystkie ustawy mu nieodpowiadające, odwołując się do Konstytucji. Nawet jeżeli nie będzie miał pretekstu w postaci artykułu Konstytucji, która zresztą była naginana i naciągana w latach 2005-2007, to się odwoła do jej ducha. Ten, jak wiadomo, ulatuje, kędy chce, zatem dowolnie można go interpretować. Bez tej reformy nie ma mowy o demokracji w Polsce, nie ma również mowy o zdrowo funkcjonującym wymiarze sprawiedliwości, który - jak sama nazwa wskazuje - ma przywracać sprawiedliwość.

Czy Julia Przyłębska, prezes Trybunału Konstytucyjnego, jest osobą odpowiednią do pełnienia tego urzędu?

Tak, z paru powodów. Potrafi przeciwstawić się ostrym atakom korporacji, potrafi działać od niej niezależnie, traktując swoją rolę jako misję, a nie wyłącznie jako godność, szczególny przywilej. Jeśli mówię o korporacjach prawniczych, to siłą rzeczy nie mam na myśli wszystkich ich członków. Opisuję elity rządzące, ale to nie oznacza, że na przykład wszyscy sędziowie myślą tak samo. Przykładem jest właśnie Julia Przyłębska. Ciekawe, że dotąd prawie wszyscy szefowie trybunału byli profesorami prawa i nie mieli doświadczenia jako praktycy wymiaru sprawiedliwości. Tymczasem Przyłębska w sądzie spotykała się z problemami zwykłych ludzi, musiała rozpoznawać ich kłopoty i racje. Opierając się na tym doświadczeniu, podkreśla, że wymiar sprawiedliwości to służba społeczna, służba obywatelom.

Wymiar sprawiedliwości jest elementem całego układu państwa, a nie jakąś super władzą, kontrolującą wszystkie inne i niepodlegającą kontroli. III RP nie była państwem prawa, tylko państwem prawników, a obecne władze próbują odbudowywać państwo prawa. Trybunał Konstytucyjny jest podstawową instytucją w tym procesie, a jego prezes pełni ogromną rolę. Przyłębska potrafiła przeciwstawić się naciskom dominujących ośrodków, oprzeć zmasowanej i brutalnej kampanii pomówień, które uderzały w nią osobiście i w jej rodzinę.

Insynuacje dotyczyły tego, że ma być jakoś związana czy inspirowana przez służby. Sformułowanie, którego użył autor plugawego tekstu w "Gazecie Wyborczej", specjalista od brudnej roboty, brzmi tak: dowodów na to, co piszę, nie ma, bo spoczywają głęboko w archiwach. W ten sposób można wszystko napisać o każdym, oczernić, ale nie dać do ręki argumentu. Mimo tej kampanii pani prezes zachowuje się z wielką godnością, robi to, co niej należy.

Nieprzypadkowo prezes Przyłębska została "Człowiekiem Wolności" tygodnika "wSieci". Wykazała się hartem ducha i suwerennością wewnętrzną.

Mógłby ktoś zapytać, dlaczego otrzymała tę nagrodę? Otóż dlatego, że w wymiarze zbiorowym nie ma wolności bez dobrze funkcjonującego prawa i równowagi władz. Gdy ten warunek nie jest spełniony, grupa decydująca o wszystkim zawłaszcza naszą wolność Kiedy zaś mamy dobrze funkcjonujące prawo, to ono staje się ramą dla naszej wolności, otwiera dla nas perspektywy budowania naszych wspólnych losów.

Wcześniej, pełniąc funkcje konsula w Niemczech, Julia Przyłębska zaangażowała się w proces uzyskiwania odszkodowań dla Polaków, ofiar II wojny światowej.

Otrzymała nagrodę za zaangażowanie w działanie na rzecz walki o naruszone dobra Polaków i Żydów podczas II wojny światowej. Miała w tej trudnej materii realne sukcesy.

Wróciłbym jeszcze do kwestii nagonki na panią prezes, nie powiedziałem bowiem rzeczy najważniejszej. Charakterystyczne, że Przyłębską usiłuje się zdezawuować jako nieprawnie wybranego prezesa Trybunału Konstytucyjnego. Tymczasem w momencie wyboru nawet zastępca pani prezes, profesor Biernat - bardzo jej nieprzychylny, związany z poprzednim prezesem, profesorem Rzeplińskim - prawomocności decyzji prezydenta nie kwestionował. Stwierdził, że cóż, skoro została wybrana, nie mamy innego wyjścia, jak to zaakceptować. A jednak zaczęło się bardzo specyficzne podważanie legalności tego wyboru.

Obrońcy III RP są absolutnymi legalistami, kiedy bronią jakoby litery Konstytucji w swoim interesie, ale gdy jej przepisy okazują się niewygodne, wtedy przestają mieć znaczenie. Pierwsze zarzuty były zupełnie nonsensowne. Profesor Ewa Łętowska, ważna postać dla establishmentu prawniczego, powiedziała, że legitymizacja tego wyboru jest słaba, krucha. Ale co to znaczy?

Nie wybrana przez naszych…

Otóż to. Ale jak liczyć ten stopień legitymizacji? W procentach? Nonsens dla każdego, kto ma trochę oleju w głowie. Potem następowały kolejne wypowiedzi. Profesor Rzepliński powiedział, że ona naruszyła normy prawne, ponieważ nie przyznała się, że jakiś wizytator ją źle ocenił. Nikt panią prezes o to nie pytał, miała chyba sama wyciągnąć wszystkie swoje negatywne oceny i wręczyć je Rzeplińskiemu… Negatywne oceny wynikały z tego, że jako sędzia naraziła się poznańskiemu establishmentowi. Tropiła aferę, w którą był on mocno uwikłany. Owa niska ocena nie wpłynęła jednak na jej awans w sądzie rejonowym, gdzie pracowała. I o tym profesor Rzepliński już nie wspomniał.

Z takich cegiełek, niedomówień, pomówień, insynuacji nagle robi się opowieść, że Przyłębska jest nieprawnie wybrana. Timmermans, wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej, stwierdza, że Przyłębska jest nieprawnie wybrana. A przedstawiciele totalnej opozycji kiwają głowami. Tak to wszystko funkcjonuje. Na szczęście prezes Przyłębska nie przejmuje się z tym zbytnio.

http://radiopoznan.fm/n/b7yl3y
KOMENTARZE 0