Roman Wawrzyniak: Najważniejsze pytanie, na które szukano odpowiedzi na zakończonym szczycie państw Grupy Wyszehradziej dotyczyło tego, co będzie dla nas wszystkich chyba najważniejsze, czyli, jak odbudować gospodarkę po pandemii koronawirusa. Ale nim do tego przejdziemy, chciałbym zapytać o histerię międzynarodowych koncernów medialnych w Polsce w sprawie bardzo przecież wstępnego pomysłu opodatkowania reklam, czyli podatku solidarnościowego. Jak pan minister to ocenia?
Szymon Szynkowski vel Sęk: Na początku miałem wrażenie, że jest to jakieś bardzo głębokie nieporozumienie, ale kiedy zobaczyłem, że jest to wcześniej zaplanowana, zorganizowana akcja dużych koncernów, którą próbuje się wprowadzić w błąd społeczeństwo, podczas gdy w istocie chodzi o wprowadzenie niewielkiej, kilkuprocentowej daniny dla największych koncernów medialnych, w odniesieniu do ich przychodów z reklam powyżej 1 mln zł (telewizja, radio, Internet i prasy). Będzie to dotykało największych, w niewielkim stopniu, którzy będą musieli ponieść jakiś koszt i wykazać solidarność społeczną w związku z pandemią koronawirusa. Każdy obywatel tą solidarność wykazuje, nie rozumiem, dlaczego duże koncerny miałyby być z tego wyłączone. To rozwiązanie, które funkcjonuje w innych krajach UE, próbuje się to przedstawić jako zagrożenie dla wolności mediów. Co ma wspólnego z wolnością mediów niewielki podatek nałożony na duże koncerny medialne - trudno stwierdzić. Koncerny medialne troszkę mniej zarobią.
Pojawia się hasło „Media bez wyboru”, a przecież wybór jakiś mają, tylko boją się z niego skorzystać. Bardzo ciekawą wypowiedź znalazłem członka Rady Mediów Narodowych Joanny Lichockiej dla portalu polityce.pl: „Ten protest ma też swoją dobrą stronę. Polacy widzą, jak wiele kanałów należy do tych samych właścicieli”. Oczywiście według zasady nie ciesz się z tego, co tobie niemiłe, lepiej by było, gdyby media nie korzystały z takiej bomby atomowej. To tak, jakby klient miał wejść do marketu zagranicznego i dostał informację, że dziś nie zostanie obsłużony, ale gdy spojrzymy na te twarde dane, to można łatwiej to zrozumieć. Taki np. TVN w latach 2012-2016 wykazał ponad 9 mld przychodu, a z tytułu podatków oddał tylko 70 tys. Nie wspomnę o Google, Facebooku. Jak to możliwe? Każdy z nas też by nie chciał płacić podatków.
Duże podmioty medialne mają większy potencjał, żeby szukać sposobów na unikanie opodatkowania w sposób rzetelny i stosują zabiegi kreatywnej księgowości. Rozliczenia formalnie bywają poprawne, ale są zabiegi wykorzystujące ich funkcjonowanie w obszarze międzynarodowym, do tego, żeby tych podatków płacić jak najmniej. Jeżeli zestawić to z tym wczorajszym protestem, to hipokryzja uderza po oczach.
To bardzo pięknie wpisuje się w tę narrację, zapowiedź opozycji i samego prezydenta Warszawy - zamykania TVP Info. Czyli tak, jak skomentował to bardzo trafnie ksiądz profesor Dariusz Kowalczyk: „To dość typowe dla neobolszewickich demokratów. Wszyscy mają oglądać TVN, a jak komuś się nie podoba, to niech siedzi cicho”.
Trochę tak, tylko tu ta manipulacja podstawowa polega na tym, że nie chodzi o żadną wolność mediów, tylko to, żeby ludzie zarobili odrobinę mniej i wobec takiej sytuacji próbuje się uruchomić histerię społeczną. Wyjątkowa hipokryzja.
Przejdźmy panie ministrze do tego, co wydaje się o wiele ważniejszym problemem – jak odbudować gospodarkę po pandemii? To chyba była oś dyskusji w czasie zakończonego szczytu Grupy Wyszehradzkiej.
Rzeczywiście, to był jeden z bardzo ważnych tematów, jak integracja regionalna. Polska sprawuje teraz prezydencję w Grupie Wyszehradzkiej od początku lipca do końca czerwca. Przez rok nadajemy ton pracy Grupy Wyszehradzkiej. Tak się składa, że przypada 30-lecie naszego funkcjonowania w Grupie Wyszehradzkiej. To jest też dobry moment, żeby z jednej strony przy okazji tego jubileuszu, ale z drugiej strony już po doświadczeniach pandemii rozmawiać wspólnie i działać na rzecz powrotu na właściwe tory, a więc, jak przygotować się regionalnie do powrotu do normalności. Z jednej strony można powiedzieć, że już są praktyczne wymiary tego przygotowania. Powołaliśmy taką wirtualną platformę konsultacyjną w łonie grupy V4, którą nazwaliśmy Wirtualnym Sekretariatem COVID 19, gdzie ministerstwa zdrowia i spraw zagranicznych koordynują swoje działania wzajemnie w ramach Grupy Wyszehradzkiej, żeby nie było takich turbulencji, z jakimi mieliśmy do czynienia na samym starcie pandemii. Niedostateczna wymiana informacji powodowała, że różne kraje wprowadzały regulacje z dnia na dzień, czym zaskakiwali obywateli. To jest też dobra platforma do wymiany doświadczeń z zakresu szczepień, podejmowania działań przeciwko pandemii. Ale z drugiej strony, wczorajsza debata prezydentów skupiała się na tym, że doświadczenia pandemii pokazały, że Grupa Wyszehradzka i jej region potrzebuje refleksji na temat niezależnych źródeł produkowania strategicznych materiałów, które zapewniają nam miękkie bezpieczeństwo, maseczki, które musieliśmy importować spoza Europy. To powinniśmy długofalowo produkować na miejscu.
To bardzo ważne. Wydaje się, że w kwestiach bezpieczeństwa, także energetycznego, bardzo ważna jest wypowiedź prezydenta Niemiec, w której bronił gazociągu Nord Stream: „Jesteśmy winni Rosji Nord Stream jako zadośćuczynienie za nazistowskie okrucieństwa”. Czy o tym również było na szczycie?
Ta wypowiedź padła, kiedy szczyt dobiegał końca, więc nie dyskutowano o niej. Na tę wypowiedź trzeba spojrzeć w szerszym kontekście korzystnym dla Polski. Pierwszy raz najwyższy przedstawiciel Niemiec mówi o nierozliczonych krzywdach II wojny światowej, o kwestii odszkodowania, jako kwestii otwartej. My od dawana mówimy o tym, że ta rana nie została zabliźniona. Pierwszy raz pada to z ust strony niemieckiej.
Tylko, że ma na myśli Rosję.
Bardzo niedobrze, że to pada w kontekście rzekomego rozliczenia wobec Rosji. Nord Stream 2 jest szkodliwy, wbija klin w solidarność UE, jeśli zostanie zrealizowany, mam nadzieję, że nie, to przyniesie długofalowe skutki. Więc mówienie, że to rekompensaty dla Rosji, która wycierpiała w czasie wojny znacznie mniej, niż Polska, jest jakimś wielkim nieporozumieniem. Ale z drugiej strony, jeżeli to ma pokazać, że Niemcy są otwarte na dyskusję o odszkodowanie, a tak traktuję ta wypowiedź, to my taką dyskusję podejmiemy, bo ta sprawa cały czas nie jest załatwiona, jeżeli Niemcy chcą się rozliczać wobec innych, to w pierwszej kolejności powinny rozliczyć się wobec Polski, największej ofiary II wojny.
Dokładnie tak, trzeba by pewnie pójść za ciosem. Mieliśmy też ostatnio w Parlamencie Europejskim debatę o aborcji w Polsce, wywołaną przez lewicę. Mimo że to nie leży w kompetencji UE. Czy Grupa Wyszehradzka może być albo jest jakimś światłem w tunelu wobec tych problemów, wobec tej upadającej w lewackich oparach absurdu Unii Europejskiej?
To mocne słowa. Ja powiedziałbym, że obserwujemy szereg niekorzystnych tendencji w UE, które staramy się powstrzymywać. Grupa Wyszehradzka jest do tego o tyle dobrym formatem, że są to kraje, które mają wspólne doświadczenia historyczne i wspólne problemy. Jeżeli ktoś na przykład w dziedzinie polityki energetycznej stara się nam wytłumaczyć, że jesteśmy bardzo nienowocześni, bo gospodarka opiera się na węglu, to kraje G4 doskonale wiedzą, że nie jest to nasz wybór, tylko doświadczenie czasów komunistycznych, z którego chcemy ewolucyjne wychodzić, ale rewolucja w tym obszarze spowodowałaby ogromny koszt po stronie obywateli – koszty energii mogłyby kilkukrotnie wzrosnąć. Tu nie możemy się zgodzić, co do tego była wczoraj pełna zgoda w dyskusji przywódców, takich obszarów jest więcej. Te kraje nie zgodzą się na narzucanie nam jakiejś woli odgórnie, bo mają te doświadczenia swoje, historyczne i dbają, żeby w UE zasadniczą zasadą była solidarność, wzajemny szacunek między państwami, poszanowanie suwerenności. To jest głos, który UE długofalowo wzmacnia, nawet jeśli niektórym decydentom dziś się to nie podoba.
Następne spotkanie V4? To spotkanie premierów, tak?
Tak, punkt kulminacyjny, w przyszłym tygodniu 17 lutego w Krakowie na zaproszenie premiera Mateusza Morawieckiego. Będzie deklaracja okolicznościowa, dyskusja o przyszłości Grupy Wyszehradzkiej, prezentacja przez cztery poczty znaczka pocztowego.
Ile pan minister od rana zjadł pączków?
Od rana się nie udało. W ciągu dnia nadrobię.
Ponoć jednego pączka można łatwo spalić, wystarczy 6 godzin poleżeć na kanapie.
Na to czasu nie będzie, ale może w inny sposób się uda.
Dziękuję za rozmowę.