Część drogi prowadziła przez góry Pamir, gdzie temperatura spadała do -30 stopni. Po przejechaniu 16 tysięcy kilometrów dotarł do celu, a następnie wrócił samolotem do Berlina, gdzie ponownie wsiadł na rower i dojechał do Poznania. Jak sam przyznał, po dotarciu na miejsce najbardziej ucieszyły go pyry z gzikiem.
Ambasador Poznania na dwóch kółkach - to już tytuł, który po tak wielu podróżach chyba można naszemu bohaterowi przypisać.
Mam serce zrobione z pyry, więc jak najbardziej! Przed wyjazdem zdążyłem nawet opowiedzieć o Poznaniu w mongolskiej telewizji
- zaznacza Łukasz Majewski.
Zastanawiać może, jak to się stało, że kurier rowerowy z Wielkopolski wpadł na pomysł podróży na drugi koniec świata?
Tu już chyba kwestia stylu życia, który wybrałem. Każdego dnia wstajesz rano. Jedziesz 70 albo 80 kilometrów i nagle po 9 miesiącach marzną ci ręce i boli cię głowa, ale jesteś już na przedmieściach Ułan Bator
- odpowiada.