Bój o najmłodszych trwa od kilku lat. Większość rodziców nie decyduje się na posłanie 6-latka do szkoły ale od przyszłego roku ma to być już obowiązek. Metodycy twierdzą, że polska szkoła jest nieprzygotowana na przyjęcie tylu maluchów. Dziś odwrócimy pytanie. Nie chodzi o to, czy 6-latki dadzą sobie radę w szkole, ale o to, czy polska szkoła nadaje się dla sześciolatków? Czy referendum w tej sprawie jest jest potrzebne i co zrobić, żeby politycy zaczęli słuchać tego, co mówią obywatele?
Na forum Sejmu wniosek będzie uzasadniał Tomasz Elbanowski ze Stowarzyszenia Rzecznik Rodziców. Potem posłowie zdecydują, czy zostanie on odrzucony, czy też będzie dalej procedowany przez sejmową komisję ustawodawczą, która ewentualnie ustali, jaka będzie treść pytań i przygotuje projekt uchwały w sprawie przeprowadzenia referendum. Oficjalnie pomysł referendum poparła cała opozycja: od Prawa i Sprawiedliwości poprzez Solidarną Polskę, SLD aż po Twój Ruch. W mediach pojawiały się też informacje, że także niektórzy posłowie koalicji PO-PSL rozważają poparcie dla przeprowadzenia plebiscytu ws. sześciolatków.
Obowiązek szkolny dla dzieci sześcioletnich wprowadziła do polskiego systemu edukacji ustawa z 2009 r. Początkowo wszystkie sześciolatki miały pójść do pierwszej klasy od 1 września 2012 r., natomiast w latach 2009-2011 o podjęciu nauki mogli decydować rodzice. Rząd, chcąc dać samorządom dodatkowy czas na przygotowanie szkół, przesunął jednak ten termin o dwa lata - do 1 września 2014 r.
950 tysięcy podpisów pod wnioskiem obywatelskim i tysiące e-maili od obywateli, które trafiły na skrzynki poselskie. Stowarzyszenie i fundacji Rzecznik Praw Rodziców, które były inicjatorem akcji referendalnej, zwraca uwagę, że do szkoły nigdy nie poszło więcej niż 20 procent sześciolatków, w tym roku jest ich jeszcze mniej - 15 procent.
W tym tygodniu posłowie mają zająć się obywatelskim wnioskiem o przeprowadzenie referendum w sprawie - mówić wprost - wycofania się z pomysłu posłania obowiązkowo sześciolatków do szkół. Od lat w Polsce w tej sprawie trwa ostry spór, który ma różne oblicza i zwolennicy i przeciwnicy sięgają po różne argumenty. Ale ostatecznie od przyszłego roku sześciolatki w szkole to ma być obowiązek. Stowarzyszenie Rzecznik Praw Rodziców domaga się by posłowie i urzędnicy usłyszeli głos obywateli i zgłosili projekt przeprowadzenia w tej sprawie referendum. Zebrano prawie milion podpisów. Karolina Elbanowska wierzy, że posłowie tym razem wsłuchają się w ich głos.
Czy pójdą Państwo na referendum w sprawie sześciolatków? Czy takie referendum jest potrzebne? Czy sześciolatki w polskiej szkole to zły czy dobry pomysł? Czy szkoła jest przygotowana na przyjęcie sześciolatków? Raport NIK nie pozostawia w tej sprawie wątpliwości - nie jest. Organizacja szkoły jako szkoły to nie wszystko - to także kwestia przygotowania samych sześciolatków. I nie chodzi tylko o ich rozwój intelektualny. Są więc rzeczy, sprawności, których nie da się w rozwoju dzieci przyspieszyć - czy obecny program szkolny to uwzględnia?
Czy polski system oświatowy to klęska? O cokolwiek byśmy zapytali - o podstawę programowa, o gimnazja, licea, o system wychowawczy, o system kształcenia nauczycieli, o system egzaminacyjny - to okazało by się, że wszędzie ponieśliśmy porażkę.
Organizatorzy akcji referendalnej chcą, by w referendum obywatele odpowiedzieli na pięć pytań:
1. Czy jesteś za zniesieniem obowiązku szkolnego sześciolatków?
2. Czy jesteś za zniesieniem obowiązku przedszkolnego pięciolatków?
3. Czy jesteś za przywróceniem w liceach ogólnokształcących pełnego kursu historii oraz innych przedmiotów?
4. Czy jesteś za stopniowym powrotem do systemu: 8 lat szkoły podstawowej plus 4 lata szkoły średniej?
5. Czy jesteś za ustawowym powstrzymaniem procesu likwidacji publicznych szkół i przedszkoli?
Te pytania to także przejaw niepokoju rodziców, że w polskiej szkole źle się dzieje - może potrzebna jest referendalna opinia obywateli o tym, co sądzą o polskim systemie edukacji. Wiele razy rozmawialiśmy o gimnazjach i pytaliśmy czy to porażka - okazało się, że właściwie wszyscy Nasi Słuchacze, którzy komentowali te sprawę - byli za powrotem do systemu 8+4.
Jeden z portali zamieścił informację: "W Centrum Nauki Kopernik w Warszawie znajduje się maszyna pokazująca, jak stymulować seksualnie "chłopców i dziewczęta" - informuje portal solidarni2010.pl. Z "eksponatu" może korzystać każdy po 12. roku życia. I pedofil, i dziecko z podstawówki.
Na maszynie znajdującej się w Centrum jest napis "strefy erogenne"; pod nim można przeczytać: "Naciskaj kolejne guziki i słuchaj, jak i gdzie chłopcy i dziewczęta lubią być dotykani podczas intymnych zbliżeń". Portal solidarni 2010.pl zwraca uwagę, że nie ma mowy o "mężczyznach i kobietach", tylko o "chłopcach i dziewczętach".
Maszyna przedstawia ludzką sylwetkę, na której porozmieszczane są guziki. Po naciśnięciu guzika umieszczonego w okolicach intymnych, maszyna mówi np.: "Pieszczoty penisa i jego okolic powodują niezwykle intensywne doznania, chociaż fałszywe jest rozpowszechnione przekonanie, że to jedyne wrażliwe seksualnie miejsce na ciele mężczyzny. Często pieszczoty te traktuje się tylko jako drogę do uzyskania wzwodu. Tymczasem są one przyjemne same w sobie".
Portal solidarni 2010.pl zamieścił zdjęcia pokazujące, jak z maszyny korzystają dzieci, które z pewnością nie mają więcej niż 13 lat.
Niezalezna.pl zadzwoniła do Centrum Nauki Kopernik z prośbą o wyjaśnienia. Okazało się, że z tego "narzędzia edukacyjnego" bez przeszkód mogą korzystać uczniowie podstawówki.
"Jest to eksponat naukowy, jest on oznakowany, widnieje na nim napis, że dotyczy seksu i że jest dedykowany, rekomendowany dla osób po 12 roku życia, zgodnie z podstawa programową" - powiedziała nam zastępca rzecznika prasowego Centrum Katarzyna Nowicka. Dowiedzieliśmy się także, że maszyny pilnują animatorzy - niestety, na zdjęciach opublikowanych przez portal solidarni2010.pl takich osób nie widać".
Dlaczego chcą nam rozbudzać seksualnie przedwcześnie i deprawować dzieci?
- Dla mnie sytuacja jest alarmująca. To są ludzie, którzy w dorosłym życiu nie przełamią samodzielnie depresji, z wielką szkodą dla społeczeństwa - uważa profesor Uniwersytetu Stanforda, który analizował dane Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego. Jak ocenia, polski system edukacji wymaga gruntownej reformy. Należy zmienić podejście nauczycieli, którzy powinni szukać mocnych punktów uczniów, a potem je rozwijać.
- Każdy ma jakiś talent, coś do zaoferowania społeczeństwu - mówi prof. Zimbardo, wskazując, że właśnie to stanowi o dynamizmie USA. MEN nie ma skutecznego planu, jak rozwiązać ten problem - stwierdza "Rz", która zapytała o to resort w kontekście raportu z realizacji Narodowego Programu Ochrony Zdrowia Psychicznego. Według niego, MEN nie wypełnił żadnego zadania postawionego mu przez rząd.MEN nie ma pomyslu jak to naprawic!!!!!to moja odp na szkolnictwo w polsce i na ich bzetny pomysl poslania maly dzieci do szkoly!!!!!!!!
Może ktoś mieć indywidualną opinię nt. tego czy jego dziecko powinno czy nie pójść do szkoły, ale pozostałe pytania to jakiś absurd, ktoś chciał na emocjach uzbierać podpisy pod jakimiś dziwnymi pytaniami
Cytat z treści "Większość rodziców nie decyduje się na posłanie 6-latka do szkoły ale od przyszłego roku ma to być już obowiązek. Metodycy twierdzą, że polska szkoła jest nieprzygotowana na przyjęcie tylu maluchów"...
Większość nie decyduje się, rodzice zawiązują stowarzyszenia i piszą protesty - a MEN zastanawia się czy zrobić referendum czy konsultacje? Po co? I tak zrobią to co chcą - dokładnie tak jak przed chwilą słuchacz wypowedział się. Po co wprowadza się obowiązek - a potem nagle konsultacje? Sytuacja jak z OFE - najpierw obowiązek a potem zobaczymy... Wstyd mi za Was - polityków i ministrów. Proszę dobrze sprawdzić co znaczy słowo Minister...
Nie wyobrażam sobie córki w szkole jako szcześciolatkę! Następny pomysł naszych polityków,ktory okaże się niewypałem za kilka lat jak nasze gimnazja!