Czyli poznaniacy mają poczucie, że o czymś w tym mieście decyduje mieszkaniec? Po raz drugi urzędnicy dali poznaniakom 10 milionów złotych w ramach budżetu obywatelskiego i pytają - na co by Państwo je wydali. W ubiegłym roku ta forma kontaktu się spodobała - Maciej Milewicz z Urzędu Miasta Poznania mówił o tej sprawie w porannym programie Radia Merkury.
Jak będzie tym razem? Na co przeznaczyć 10 milionów i czy Państwo są zadowoleni ze współpracy z miastem? Czują się poważnie traktowani? Mobilizowani do działania? Jak w innych gminach Wielkopolski wygląda rozmowa na linii urzędnik-mieszkaniec? Czy w Kaliszu, Koninie, Lesznie i Pile władze także dopuszczają mieszkańców do współdecydowania o miejskim budżecie? Jak to wygląda w mniejszych miastach?
Czy proobywatelskie pomysły Poznania są sensowne? A może to tylko pozorne działania, uprzejmość, ale nie poważne wsłuchiwanie się w głos obywateli? Czy wszystkie pomysły formy konsultacji działają mobilizująco na mieszkańców? Czy czują Państwo zmiany na linii obywatel -urząd?
Poznań co chwilę wpada na nowy pomysł, by poznać opinie
mieszkańców. Niedawno ogłosił otwarcie kawiarenki obywatelskiej, do której może
od czasu do czasu wpadnie prezydent. Mamy niedługą tradycję konsultacji społecznych. Znowu ogłoszono nabór wniosków do tzw. budżetu obywatelskiego. Jako mieszkańcy
mamy znowu 10 milionów do ugryzienia. Czy takie akcje, przedsięwzięcia
sprawiają, że poznaniacy są poważnie traktowani przez urzędników i czują, że
mają wpływ na to co dzieje się w mieście? Ile warte są takie obywatelskie akcje?
Czy naprawdę mobilizują? W ubiegłym roku do układania budżetu obywatelskiego
włączyła się rekordowa w skali kraju liczba mieszkańców. Na pewno coś już się udało - czy więc w tym roku
poznaniacy pobiją kolejny rekord?
Czy taki pomysł jak budżet obywatelski czyli wspólne zgłaszanie
propozycji, a potem głosowanie jest dobrym pomysłem na zaangażowanie mieszkańców
w życie miasta? Doktora Krzysztofa Bondyrę, socjologa, zapytaliśmy czy budżet
obywatelski jest sukcesem.
Jeśli budżet obywatelski jako forma kontaktu z mieszkańcami można uznać za sukces, to organizowane od lat mamy konsultacje społeczne już mniej. Te akurat nie zawsze miastu wychodzą. Zwykle tematem konsultacji są plany zagospodarowania i nowe inwestycje. Bywa, że w konsultacjach bierze udział zaledwie kilka osób. Wygląda na to, że nawet jeśli tematem zainteresowana jest duża grupa ludzi, to urzędnicy nie potrafią przekazać im swojej wiedzy. Tak było na przykład podczas spotkania w jednej ze szkół na Dębcu, gdzie urzędnicy prezentowali plany budowy tunelu pod przejazdem kolejowym.
Są konsultacje, jest budżet obywatelski, niedawno ruszyło nowe przedsięwzięcie, czyli kawiarenka obywatelska. W ubiegłym roku podczas tworzenia budżetu obywatelskiego, urzędnicy przeanalizowali oddane przez mieszkańców głosy i okazało się, że najchętniej w akcję angażowali się poznaniacy między 25 a 35 rokiem życia. Oznacza to, że młodsi mieszkańcy miasta nie są zainteresowani współpracą i to właśnie dla nich powstał nowy pomysł - konsultacje w kawiarence obywatelskiej.
Na czym polega? Uczestnicy podzieleni na kilkuosobowe grupy, które przy kawie lub herbacie rozmawiają na zadany temat. Uczestnicy wymieniają się między stolikami, rozmawiają, dyskutują, prezydent się przysiada i wyjaśnia co można, a czego nie da się zrobić. Na koniec jest podsumowanie tych rozmów. Pierwsze spotkanie w kawiarence obywatelskiej już było. Był prezydent i komplet chętnych do rozmowy. Czy to znaczy, że pomysł jest trafiony? Czy to też sygnał społeczny do urzędników, że mieszkańcy chcą rozmawiać i wpływać na decyzje urzędników?
Czy mieszkańcy Poznania czują się wreszcie współodpowiedzialni za swoje miasto? Czy władze miasta słuchają?