Dlaczego połowa Polaków uważa, że za mandaty się nie płaci? I jak się czują ci, którzy płacą?
To nigdy nie jest miła sytuacja - gdy policjant, strażnik miejski, kontroler biletów - łapie nas na przekroczeniu przepisów i wlepia mandat. Nikt nie lubi być złapany, bronimy się przed zarzutami, tłumaczymy, że się śpieszyliśmy, że nic nie jechało, że to pierwszy raz i ostatni. Czasem prosimy o pouczenie, darowanie winy. Ale gdy "władza" jest nieugięta - dostajemy mandat. I co się potem dzieje?
Połowa Polaków nie płaci mandatów. Dlaczego? Czyżby połowa wystawionych kar finansowych była niesprawiedliwa? Czy też może liczymy na to, ze jakoś się uda? Już w ubiegłym roku Najwyższa Izba Kontroli stwierdziła, że z tej połowy co nie płaci - nie udaje się odzyskać aż 30 procent należności .
Liczba wlepianych z różnych okazji mandatów - rośnie. Jak wygląda ściągalność tych należności? Czasem nie płacimy przez zwykłe zapomnienie, bywa też, że na zapłacenie kogoś po prostu nie stać. Ale - najczęściej - nie płacimy świadomie i celowo.
Jest prawie dokładnie pół na pół - połowa płaci od razu, połowa albo nie płaci albo też woli przed sądem udowadniać, że kara była niesłuszna. Czy system karania - wystawiania i wysokości mandatów - jest w Polsce sprawiedliwy (obiektywny)? Skąd się bierze taki opór wśród Polaków przed płaceniem za winę?
Niechętnie płacimy za mandaty, jak możemy unikamy finansowych konsekwencji za zachowania wbrew przepisom. To dotyczy nie tylko tego, co się dzieje na drogach, ale także np. jazda na gapę w tramwajach czy autobusach. To również wywożenie śmieci do lasów czy picie alkoholu w miejscach niedozwolonych. Także kierowcy należą do grona często niepłacących za mandaty. Sędzia Zygmunt Przytulski podejrzewa, że kierowcy, którzy decydują się na walkę przed sądem, chcą odwlec moment wpisania na ich konto karnych punktów.
Pojawiła się jakiś czas temu propozycja by kierowcom, którzy zapłacą mandat, kasować punkty karne po roku. Natomiast jeśli nie zapłaci, zostaną one do czasu zapłacenia kary. W tej sprawie decyzja należy do MSW. Ale zdaniem Alicji Kałużnej, wicedyrektor Urzędu Skarbowego w Lesznie, to byłaby szansa na większe ściąganie należności.
Są kierowcy, którzy nie chcą przyjąć mandatu np. za przekroczenie prędkości i oddają sprawę do sądu. Zgodnie z przepisami kierowcy mogą walczyć o swoje racje w sądzie. Tylko do leszczyńskiego sądu miesięcznie trafia około 30 takich spraw.
Kto i dlaczego dostaje mandaty? Kto je płaci, a kto nie? Dlaczego, nawet gdy jesteśmy winni, robimy wszystko by uniknąć kary? Czy chodzi tylko o pieniądze?
I dziwię się jednej wypowiedzi: "ściągalność się poprawi, jeśli punkty karne będą anulowane po zapłacie mandatu". Czyli co: recydywiści płacący są OK? To w końcu o co chodzi z mandatami? - o ściągalność czy o bezpieczeństwo?