Mężczyzna chciał zostać menedżerem duetu, w którym występowała Banaszak i pod tym pretekstem zaprosił ją do hotelowego pokoju. To tam doszło do napaści seksualnej.
Po kilkunastominutowej szarpaninie piosenkarce udało się wyrwać i uciec. Miała potem opowiedzieć o zdarzeniu koledze z zespołu, ale ten zajście zbagatelizował mówiąc "to po co tam chodziłaś".
By uwolnić się od traumatycznych wspomnień, Hanna Banaszak zmieniła repertuar, co - jak przyznaje - okazało się zbawienne dla jej artystycznego rozwoju.
O Jarocinie nie chce jednak rozmawiać. Odmówiła nawet autorowi książki o festiwalu.