O tym, że zimno jest w dwóch salach Kliniki Neurologii informowaliśmy w sobotę.
Dziś dwoje dzieci przeniesiono do innych pomieszczeń. Okazało się, że doszło do awarii nowoczesnego systemu elektronicznego. O tym, że w pokoju jest zimno, mama małej pacjentki już od soboty mówiła pielęgniarkom i lekarzom. Alarmowała, że w pomieszczeniu jest mniej niż 20 stopni, córkę musi przykrywać kocami i ogrzewać termoforem. Ale zaradzono temu dopiero po dwóch dniach wstawiając do pokoju piecyk olejowy.
Jak mówi ordynator Kliniki Neurologii i Chorób Zakaźnych prof. Wojciech Służewski, ta część budynku została świeżo oddana po całkowitej przebudowie. To pierwsza zima tego budynku i pierwszy taki mróz - dodaje profesor. Ujawniła się wada systemu, który steruje ogrzewaniem. Pokazywał, że jest ciepło, a w salach było chłodno.
Ostatecznie - po decyzji ordynatora - dwoje małych pacjentów przeniesiono do innych - ciepłych - pokoi, a usunięciem awarii zajęli się fachowcy. Rodzice mają jednak żal, że przez dwa dni dzieci leżały w chłodzie, a prośby i apele o interwencje były lekceważone.
Nie wykluczają złożenie oficjalnej skargi do dyrekcji szpitala.
Aleksandra Włodarczyk/mk/int