Lekarz, który dwa razy dziennie bada protestujących, wieczorem stwierdził, że mężczyzna z powodu dużego osłabienia i złych wyników badań musi przerwać głodówkę. Pana Mirosława zastąpiła koleżanka. W szpitalnej świetlicy głoduje osiem osób.
Głodujący wspierani przez kolegów i koleżanki twierdzą, że nie przerwą protestu dopóki nie osiągną celu.
Domagają się 200 złotowych podwyżek od kwietnia. Dyrekcja szpitala cały czas twierdzi, że nie ma pieniędzy. Ostatnio jednak pojawił się pomysł, aby obniżyć lekarskie kontrakty i w ten sposób choć częściowo zaspokoić żądania etatowych pracowników. W piątek ma rozpocząć pracę tzw. zespół negocjacyjny. Ma on doprowadzić do zakończenia strajku.
Zastanawia mnie czy pielęgniarki i pozostały personel żądający w koninie powyżek tak mało zarabiają?