Jak Dawid i Goliat

Firma Jerzego Cegłowskiego budowała ulicę na poznańskiej Starołęce i według urzędników spóźniła się z zakończeniem prac. Miejska spółka naliczyła przedsiębiorcy 130 tysięcy złotych kar.

- Poznańskie Inwestycje Miejskie będą zmuszone zwrócić całą kwotę kar wraz z należnymi odsetkami za 2,5 roku. Sąd przyznał mi rację i zwrócił uwagę na bardzo długi termin przekazania placu budowy od dnia przekazania umowy - mówi Jerzy Cegłowski. 

Pierwsze wyroki w tej sprawie były korzystne dla miasta. Teraz sąd apelacyjny stanął po stronie przedsiębiorcy. Wyrok jest ostateczny i miasto musi oddać pieniądze. 

- Z pewnością złożymy skargę kasacyjną. Uważamy, że jest to wyrok krzywdzący. Według nas, firma o której mówimy, popełniła grzech opóźnienia. Jest to wyraźnie w umowie zaznaczone. Jest to udokumentowane. Dwa wyroku sądów to potwierdziły, więc uważamy, że złożenie skargi jest jak najbardziej zasadne - mówi prezes Poznańskich Inwestycji Miejskich Paweł Śledziejowski.

Wysłanie skargi do Sądu Najwyższego nie wstrzymuje jednak wypłaty pieniędzy. 

Sprawa zaczęła się jeszcze w czasach poprzednich władz miejskiej spółki Poznańskie Inwestycje Miejskie. Przedsiębiorca uważa, że ówczesna prezes spółki przez trzy miesiące nie potrafiła podjąć żadnej decyzji, kiedy okazało się, że konstrukcja budowanej drogi jest zła. 

Cegłowski przekonuje, że problemy były również na samym początku, kiedy nie mógł zacząć budowy, bo trwały jeszcze prace kanalizacyjne i gazociągowe. Spółka kary potrąciła mu z pieniędzy, które były zapłatą za inwestycje. Przedsiębiorca podkreśla, że musiał od kary zapłacić VAT. Sprawa ciągnęła się od trzech lat.