Dyrekcja chciała, aby protestujący na miesiąc zawiesili protest. W tym czasie miały się odbyć rozmowy z lekarzami o obniżeniu ich kontraktów średnio o 10 procent. Uzyskane w ten sposób pieniądze trafiłyby do protestujących.
Każdy etatowy pracownik otrzymałby osiemdziesięciozłotową podwyżkę. Tymczasem związkowcy cały czas domagają podwyżek w wysokości 600 złotych. - Żądania protestujących są nierealne. Gdyby je spełnić, szpital w przyszłym roku musiałby ogłosić upadłość - mówi tymczasem szef rady społecznej szpitala Rafał Żelanowski.
Zadłużenie szpitala wynosi 18 milionów złotych. W związku ze strajkiem straty placówki rosną. Ponad tydzień temu szpital wstrzymał przyjęcia planowe.