Tym razem nie było jednak dialogów, tylko sam śpiew i efekty dźwiękowe. „To jest premisterium” – wyjaśniał grający od 24 lat kapłana Kajfasza, Tomasz Nowak.
Po raz pierwszy spotykamy się, żeby przynajmniej częściowo odtworzyć sceny misterium i w ten sposób podziękować mu, złożyć pewnego rodzaju hołd, ale też pokazać, że to misterium żyje w nas i być może będzie nadzieja, żeby się w jakiejś formie odrodziło.
Nikt nie spodziewał się śmierci Artura Piotrowskiego. 46-latek miał wiele planów, nie tylko na kolejne misteria, ale także myślał o filmie na temat Poznańskiej Piątki. „Nie spotkałem wiele osób, które by umiały połączyć tak wiele talentów” – mówił aktor wcielający się w Jezusa, Cezary Łapa.
Bo on miał i uzdolnienia muzyczne, i śpiewał i grał na instrumentach, reżyserskie, aktorskie, wokalne, miał uzdolnienia nawiązywania relacji z ludźmi i to on potrafił przyciągnąć wielu ludzi i przekonać do tego projektu. Tych talentów miał jeszcze ileś, łącznie z wizjonerstwem i umiejętnością wykraczania poza to, co umiemy sobie wyobrazić.
Widowisko na poznańskiej Cytadeli skończyło się sceną śmierci na krzyżu. Zmartwychwstanie widzowie mogli zobaczyć po przejściu do pobliskiego kościoła Salezjanów. Tam odegrano też utwór napisany dla Artura Piotrowskiego przez jego siostrę Beatę Sibrecht.