Czy Państwo chodzą po swych miejscowościach z głową podniesioną do góry, czy może raczej... na pamięć? Nasz reporter podniósł głowę i przespacerował się ulicami Środy Wielkopolskiej. Idąc czytał, oglądał i rozmawiał z mieszkańcami. A interesowały go szyldy i reklamy.
Na małej ulicy znajduje się sklep "Via del Corso", "Moda Woman Man", "Mid Season Sale", "Second hand from London". Przy niektórych sklepach jest wyraz "shop".
- Nie wiem, co oznaczają te nazwy. Powinny być w języku polskim.
- To chyba oznaczenia sklepów z tańszymi towarami.
- To jest jakieś głupie. Nie bardzo wiem, co te nazwy oznaczają.
- Tych obcojęzycznych nazw jest za dużo. Mamy takie piękne polskie słowa - mówili zapytani przez reportera starsi mieszkańcy Środy Wielkopolskiej.
Nieco inne podejście do tej sprawy ma miejscowa młodzież. Nie przeszkadzają jej wszechobecne języki obce, z angielskim na czele.
- Język angielski jest między nami i wiele osób go rozumie.
- To są przeważnie nazwy z języka angielskiego. Zachęcają nowoczesnych odbiorców do kupna różnych produktów. Wydaje mi się, że dla starszych mieszkańców to nie ma znaczenia.
- Byłbym jednak za tym, żeby dla starszych ludzi znajdował się mały dopisek w języku polskim - twierdzili młodzi średzianie.
Może to wszystko jest jeszcze normalne? Może granicę normalności przekroczymy dopiero wtedy, gdy takie słowa jak "mięso", "wędliny", "świeże pieczywo" zastąpimy wyrazami z obcych języków?
Audycja powstała w ramach partnerstwa z Narodowym Instytutem Dziedzictwa.