Sprawę zaskarżyli w poznańskim sądzie administracyjnym społecznicy i architekci. Sędzia Maciej Busz ogłaszając wyrok podkreślał, że sąd nie badał, tego czy w tym miejscu powinny stanąć bloki. - Sąd nie ustala warunków zabudowy, tylko ocenia prawidłowość działania organów administracji i decyzji przez nie wydanych. W tym wypadku jest rażące naruszenie prawa polegające na tym, że SKO omyłkowo, wadliwie orzekało - wyjaśnił.
Pełnomocnik dewelopera nie chciał komentować wyroku. Jeden z przedstawicieli społeczników Lech Mergler wychodził z sądu zadowolony. - Jest to sukces, bo sąd uniemożliwił dalsze działania zmierzające do uzyskania pozwolenia na budowę i stawiania wieżowców - skomentował
Cała sprawa toczy się od wielu lat. Dzisiejszy wyrok nie jest prawomocny. Społecznicy spodziewają się, że deweloper skieruje teraz sprawę do Naczelnego Sądu Administracyjnego.
___
Jeżeli radni zdecydują o powstaniu w tym miejscu parku, to wtedy deweloper może iść do sądu i domagać się odszkodowania za taką decyzję. Zdaniem społeczników, dopóki nie ma warunków zabudowy, jego szanse na wygraną są mniejsze.
"Społecznicy" z umierającego stowarzyszenia My-Poznaniacy, które nawet nie było w stanie wystawić własnego kandydata na Prezydenta Poznania i nie ma żadnego poparcia społecznego, skutecznie potrafią jedynie niszczyć plany i pracę innych. Odwołanie złożone przez tę organizację sprawiło, że Sąd uchylił decyzję Samorządowego Kolegium Odwoławczego umożliwiającą zabudowanie smętnej ruiny i największej meliny na Wildzie, nowymi mieszkaniami.
Jeżeli nawet SKO zbyt pospiesznie wydało swoją decyzję, to na obronę przemawia fakt, że robiło to w interesie mieszkańców Poznania, którym powinno zależeć na tym, by tak atrakcyjne, doskonale położone, w pełni uzbrojone działki w centrum miasta, wykorzystywane były pod zabudowę, zwłaszcza pod zabudowę mieszkaniową, a nie straszyły i były magnesem ściągającym najgorszy margines społeczny i patologię.
Androny plecione przez niedobudzonego Lecha Merglera o stworzeniu w tym miejscu parku i o klinach zieleni, są kompletnie pozbawione sensu, bo stadion miejski na Wildzie zbudowany został w 1929 roku, kiedy głównym architektem miejskim był Władysław Czarnecki, twórca koncepcji klinów, a z klinami zieleni stadion miał tyle wspólnego, że trawa na murawie była zielona.
"Działacze miejscy" beczą i żalą się na to, że ubywa mieszkańców Poznania, że miasto rozlewa się w suburbia, że budowanie peryferyjnych osiedli jest bardzo kosztowne bo trzeba do nich dociągnąć całą infrastrukturę, że wreszcie samochody osób dojeżdżających do Poznania korkują miasto. a gdy pojawia się konkretny plan na zbudowanie osiedla w centrum miasta, na zapuszczonej działce, która jest hańbą dla miasta, to piszą protesty, żeby do tego nie dopuścić.
Czas najwyższy żeby mieszkańcy Poznania, zaczęli popierać rozwiązania faktycznie korzystne dla rozwoju miasta, bo w ostatnich latach za głos mieszkańców zaczęły uchodzić tzw. ruchy miejskie, które o miastach nie mają zielonego pojęcia, a ich jedyną kompetencją jest hałaśliwość i poparcie lewicowej "gazety wyborczej".
Działka, na której stoi ruina po stadionie Szyca nigdy już nie będzie stadionem, nigdy też nie będzie parkiem. Byłoby to zresztą najgłupsze rozwiązanie zważywszy na fakt, że tuż za nią zaczynają się Łęgi Dębińskie, tereny zielone ciągnące się aż do Puszczykowa, więc zieleni mamy w tej okolicy ogrom. Na tej działce i tak w końcu powstaną budynki mieszkalne, bo to jedyny sensowny sposób zagospodarowania tego terenu.
Dlaczego więc Stowarzyszenie Architektów RP oraz Stowarzyszenie My-Poznaniacy oprotestowało decyzję SKO i skierowało sprawę do sądu? Jedyne racjonalne wytłumaczenie jakie się nasuwa jest takie, że projekt zagospodarowania dla inwestora przygotowali "niewłaściwi" architekci, a inwestor nie zadbał o życzliwość "czynnika społecznego". Koledzy Merglera z ruchów miejskich poszli w prezydenty, a Mergler biedny to się i wpienia...
Chociaż z drugiej strony... racjonalizowanie zachowań "działaczy miejskich" to chyba naddawanie im inteligencji.