Senior czekał w kolejce do specjalisty i nagle stracił przytomność. Pomocy zaczęły mu udzielać pielęgniarki i lekarz pracujący w placówce. Wezwano karetkę, jednak zamiast niej pojawili się strażacy, którzy rozpoczęli resuscytację.
Sytuacja, która jeszcze kilka lat temu była naprawdę rzadkością, teraz – w trakcie pandemii – jest na porządku dziennym. Do wczorajszej akcji zamiast karetki pierwsi zostali wysłani strażacy, ponieważ dyspozytor pogotowia nie miał wolnych zespołów ratowniczych w Złotowie.
Najbliższa karetka była dostępna w Jastrowiu, czyli 20 minut drogi od miejsca zdarzenia. Dlatego, by nie tracić cennego czasu, dyspozytor wezwał przeszkolonych strażaków, którzy pierwsi pojawili się w lokalnej przychodni. I to też oni rozpoczęli resuscytację mężczyzny za pomocą przenośnego defibrylatora.
Po kilkudziesięciu minutach na miejscu pojawiło się w końcu pogotowie z Jastrowia. Niestety mimo działania medyków, nie udało się uratować 87-latka. Mężczyzna zmarł prawdopodobnie na zawał.
Czy jednak gdyby to pogotowie, a nie straż było pierwsze na miejscu, to mężczyzna mógłby przeżyć? To może wyjaśnić prokuratura, gdyby rodzina zgłosiła się do niej w tej sprawie. Jak na razie nikt jednak nie wyraził takiej chęci.