Pogoda dopisała (nie padało, nie wiało, nie było bardzo zimno). Dopisała też atmosfera.
O północy - zamiast tradycyjnego pokazu sztucznych ogni uczestnicy zabawy zobaczyli specjalne widowisko wyświetlane na fasadach budynków (tak zwany mapping). Poznaniacy w jego ocenie byli podzieleni.
- Jestem bardzo niezadowolony, że nie było sztucznych ogni - to widowisko nie zdało egzaminu. Fajerwerki były zawsze i będą, nie oszukujmy się - powiedział nam jeden z gości.
Inni z kolei mówili: Trzeba docenić to, że Poznań odstąpił od hałaśliwych fajerwerków - to kosztowne i niepotrzebne. Według mnie mapping był wspaniały, interesuję się sztuką i uważam, że to było bardzo ciekawe, coś na miarę zachodniego miasta europejskiego.
Na poznańskim sylwestrze zespoły i artyści grali na dwóch scenach: Retro (tam między innymi zaśpiewał Edward Hulewicz oraz zespół VOX) i Futuro (tu zagrał zespół The Dumplings).
Nasz reporter zapytał imprezowiczów jak podobały im się koncerty, muzyka i wspólna zabawa.- Impreza mogła być lepsza, można było zadbać o zestaw lepszych artystów - mówi pani Joanna. - Wszystkich słuchaliśmy i trudno powiedzieć, który był lepszy. Bardzo nam się spodobało. Była gorąca atmosfera. Było wspaniale - kto najbardziej rozgrzał? Wiadomo, że Hulewicz - mówi para, która do Poznania na sylwestra przyjechała z Gniezna
Tuż przed północą życzenia noworoczne bawiącym się złożył złożył prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak.
Plenerowa zabawa w Poznaniu była też między innymi na Łazarzu. Przy ulicy Małeckiego - przez ostatnie lata - palono stare meble. Wtedy zawsze interweniowała policja, dochodziło do starć mieszkańców z policją, na ulicę wyrzucano z okien butelki i inne śmieci. W tym roku było spokojniej, imprezę przygotowali miejscowi społecznicy i muzycy.
Impreza na Placu Wolności kosztowała miasto pół miliona złotych.