Niespełna miesiąc temu w prywatnej hodowli interweniowała policja. Organizacje prozwierzęce twierdzą, że placówka działała nielegalnie i ze szkodą dla zwierząt.
- Większość spośród blisko trzystu zwierząt (w tym niebezpiecznych dużych kotów) została już przewieziona do azylu w Bydgoszczy, Poznaniu i Warszawie. Ale kilkanaście zwierząt jeszcze zostało i teraz zmagają się one ze skutkami deszczów – opowiada Ewa Zgrabczyńska i opisuje - Mamy tygrysy czy pekari dosłownie brodzące w wodzie z fekaliami. Mamy małpy, przy których wybiegu nie ma skrawka suchego miejsca. Zalane są pomieszczenia, na przykład stajnia kułanów – azjatyckich dzikich osłów.
Właściciel hodowli nie zgodził się na nagranie wypowiedzi. Zastrzega tylko, że od blisko miesiąca na teren hodowli nie wpuszcza go policja. Interwencję podjął powiatowy lekarz weterynarii w Śremie Józef Czupała - We wtorek 25 lipca w trybie pilnym wystąpiłem do burmistrza, żeby przynajmniej te gatunki, których życie jest zagrożone, gdzieś przemieścił.
Według Czupały po odsunięciu właściciela od hodowli część zwierząt nielegalnie została wywieziona zagranicę, o czym powiadomił on Głównego Lekarza Weterynarii. Dyrektor poznańskiego ZOO Ewa Zgrabczyńska zarzuca Czupale, że zablokował wysłanie części zwierząt z Pyszącej do Holandii, bo nie wydał świadectw przewozowych, i dlatego teraz cierpią one w ośrodku.
Czupała odpowiada, że o wydanie dokumentów przewozowych może wystąpić tylko właściciel zwierząt lub wójt (burmistrz), w razie prawomocnego odebrania ich właścicielowi.
lecz i sięgną do sedna tematu ,jako znawcy i profesjonaliści (nawet granicząc z zagadnieniami
z parapsychologii)
Cokolwiek nasza szumna gwiazda ,a szefująca poznańskiemu ZOO,zaczyna coś tam opowiadać
że w/z z pluskaniem się KOTóW należy je zunifikować
wysyłając za granice do adopcji ... .
A może jednak tym kotkom lepiej będzie tu w Polsce w klimacie bardziej kontynentalnym ,niż tam gdzie mogą
zzielenieć na psychice ?!