Wprawdzie pojawiły się konkretne propozycje - jednak przewodniczący rady społecznej szpitala Rafał Żelanowski nie chce zdradzać szczegółów.
Wiadomo, że nie zadowoliły one związkowców. Domagali się oni podwyżek w wysokości dwa razy po 150 złotych od kwietnia i od października. Jednak zdaniem Żelanowskiego, spełnienie tych żądań doprowadziły by do upadłości szpitala. Nie wiadomo czy i kiedy dojdzie do kolejnych rozmów. W placówce już 9 dobę trwa głodówka, od trzech tygodni pracownicy okupują budynek. Związkowcy nie wykluczają zaostrzenia protestu.
Pojawia się pytanie - czy konfliktu i długotrwałego strajku w szpitalu można było uniknąć? Prawdopodobnie tak, gdyby nie popełniono błędów w zarządzaniu. Dziś szpital ma długi, bardzo duże kontrakty dla lekarzy i bardzo małe pensje dla pielęgniarek. A zaczęło się to od decyzji poprzedniego dyrektora szpitala, Sławomira Matysiaka, który podpisał kontrakty z lekarzami zapominając o etatowych pracownikach. Największy sprzeciw budzi to, że tak naprawdę nikt za te błędne decyzje nie poniósł odpowiedzialności