Studenci podczas kursu musieli nauczyć się ratować cudze życie na polu walki i radzić sobie z takimi urazami jak tamowanie ran postrzałowych rąk i pleców, tamowanie krwotoków. Uczyli sie też, jak przygotować rannego do transportu helikopterem. Niektóre polecenia i określenia były w języku angielskim.
Weterani z Iraku i Afganistanu opowiadali też, że na polu walki trzeba mieć też swiadomość ryzykowania własnym życiem, aby ochronić rannego. Na przykład mł. chorąży rezerwy Krzysztof Pluta latał jako ochotnik na pokładach helikopterów ratowniczych US Meda Vak.
To były loty ratownicze po rannych wojskowych i cywili, którzy brali udział w strzelaninach czy byli ofiarami wybuchów pod pojazdami. Były ciężkie przypadki amputacji, urazy twarzoczaszki, urazy płuc. Generalnie mocno "zepsuci" pacjenci.
- Medycy na takie misje zostają dodatkowo przygotowywani psychicznie w ośrodkach komandosów, gdzie nie ma ludzi z przypadku - dodał Krzysztof Pluta.
Zdobyta wiedza może posłużyć studentom nie tylko na wojnie, ale także w cywilu czy podczas ataku terrorystycznego.