Właściciel Lecha Poznań Jacek Rutkowski odpowiedział na niedawny list otwarty Stowarzyszenia Kibiców Kolejorza. W opublikowanym na oficjalnej stronie internetowej klubu oświadczeniu można przeczytać między innymi: "Jestem normalnym kibicem z kilkudziesięcioletnim stażem. Jestem też menadżerem zarządzającym tysiącami ludzi. I z tego punktu widzenia daję kredyt zaufania zarządowi, który działa w kierunku rozwiązania sytuacji kryzysowej".
Rutkowski powołuje się m.in. na przykład Borussii Dortmund, która w ubiegłym sezonie kończyła rundę jesienną na ostatnim miejscu w tabeli, a mimo to na meczach wspierało ją kilkadziesiąt tysięcy sympatyków. "Wiemy, że problem leży w sferze psychicznej, gdyż zawodnicy, z których wielu jest reprezentantami swoich krajów nie zapomniało z dnia na dzień gry w piłkę. Do tej pory jednak nie znaleźliśmy rozwiązania, które by nas zadowalało. Zarząd Lecha musi je jednak znaleźć. I znajdzie" - odpowiada kibicom właściciel Kolejorza.
W swoim oświadczeniu Rutkowski nie wspomniał nic o ewentualnym spotkaniu, którego domagali się w liście otwartym przedstawiciele Stowarzyszenia Kibiców Lecha Poznań. Podkreślił natomiast, że gotowy na takie jest Zarząd klubu.
Wojciech Bernard/int
No właśnie - brak liczenie się z głosem kibiców. Może większość z nas nie jest profesjonalistami, ale piłka jest dla wielu sensem życia. W przeciwieństwie do zarządu klubu, co do którego mam wrażenie, że Kolejorz i piłka nożna są wielkim x-boxem, Fifą15, zabaweczką dla dużego synka. To nie jest popularne stwierdzenie na tym forum, ale niestety ostatnie kilka lat było pasmem szczęśliwych splotów wydarzeń - główka Jopa, czerwień w rewanżowym meczu ze Stargardem, strzał rozpaczy Murawskiego z Austrią i wiele, wiele innych. A to, że cały czas znajdowaliśmy się w czubie tabeli wynikało ze słabości naszej ligi, co udowodnili nam islandcy studenci, czy chociażby bardzo przeciętni litewscy kopacze.
W klubie zatrudniani są ludzie o niskich kwalifikacjach - zarówno na stanowiskach kierowniczych, jak i tych związanych chociażby z przygotowaniem fizycznym zespołu. Brakuje ludzi z pasją, posiadających Lecha w sercu i oddanych klubowi. I zażegnanie kryzysu powinno zacząć się nie od zwalniania trenera, chociaż może i przydałby się ktoś, kto wpoiłby piłkarzom, że najważniejszy jest ciężki trening a nie tleniona grzywka. Przede wszystkim należy się wnikliwa analiza tego, dlaczego całość klubu tak słabo funkcjonuje - skąd plaga kontuzji, dlaczego większość piłkarzy po przyjściu notuje dramatyczny spadek formy i umiejętności, skąd wahania formy u piłkarzy grających w Lechu już od kilku sezonów, a przede wszystkim - dlaczego nie wykorzystano takiej ogromnej szansy wytwotrzenia "mody na Lecha" w regionie. Takiej jaka miała chociażby miejsce po spadnięciu z ekstraklasy.
Odpowiedź na część z tych pytań nasuwa mi się sama - mianowicie brak jest wśród pracowników ludzi, dla których Lech jest w życiu najważniejszy, który byłby dla nich pasją. Na każdym szczeblu - od masażysty po samych piłkarzy i zarząd są tylko zwykli pracownicy, dla których ważna jest tylko regularna pensja.