35-letni Wojciech P. był już wcześniej karany za znęcanie się nad matką i żoną. Krótko przed tragedią wyszedł z więzienia i jak sam mówił - codziennie pił alkohol. To było przyczyną kłótni z matką.
- Wszczął awanturę domową, podczas której stosując przemoc wobec matki, uderzając ją i szarpiąc, a następnie przemocą wykorzystując jej bezradność, spowodowaną drobną budową ciała, zaciągnął ją w okolice studni wypełnionej wodą o głębokości 20 metrów i po otwarciu pokrywy zabezpieczającej wrzucił matkę do studni - mówił prokurator.
To, co zrobił, dotarło do niego dopiero następnego dnia.
- Widziałem, że w domu są zniszczenia. Sam nie byłem pewny, czy naprawdę zrobiłem to, a okazało się, że zrobiłem. Jeszcze się modliłem, żeby to był zły sen, jakaś fikcja - wyjaśniał w sądzie oskarżony.
To byli teściowie Wojciecha P. wezwali policję zaniepokojeni tym, że 60-letnia kobieta nie odbiera telefonu. Oskarżony przyznał się do wszystkiego, nie zakwestionował okoliczności tragedii, dlatego sądowi udało się przesłuchać oskarżonego i świadków na jednej rozprawie. Prokurator chce dla Wojciecha P. 25 lat więzienia, obrońca 15. Wyrok zapadnie w przyszłym tygodniu.