NA ANTENIE: BEAUTIFUL DAY (2000)/U2
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Imperialiści – humanitaryści

Publikacja: 29.09.2017 g.15:49  Aktualizacja: 29.09.2017 g.18:48
Poznań
Felieton Macieja Mazurka.
flaga unii unia europejska ue
/ Fot.

Ilekroć mam do czynienia z osobami bezkrytycznie zapatrzonymi w Unię Europejską, które akceptują i popierają działania totalnej opozycji, zastawiam się nad głębszą motywacją ideową tych osób. Dlaczego donoszą za granicą na obecną ekipę rządząca, gdzie tylko się da? Skąd czerpią retoryczną siłę do działań niszczących idee państwa narodowego? Dlaczego państwo narodowe, oparte na konserwatywnych wartościach, szkalują jako wywodzące się z nazizmu czy nacjonalizmu, a nie chcąc przyjąć do wiadomości, że Hitler był lewakiem i rewolucjonistą, a konserwatystów - podobnie jak liberalnej demokracji - nienawidził. Mam świadomość, że często stoją za tym pieniądze różnych lobby. Ale to i tak wszystkiego nie wyjaśnia.

Przekonanie, że państwo narodowe to przeżytek i że jest w nim demon nacjonalizmu, jest narracją szczególnie silnie emanującą z Niemiec. Nasi sąsiedzi zza Odry w pewnym momencie zaczęli używać ideologii kosmopolitycznej jako soft power. A jednym z najbardziej wpływowych ideologów tego kosmopolityzmu był zmarły w 2014 roku niemiecki socjolog Ulrich Beck, znany głównie jako autor książki "Społeczeństwo ryzyka". Obserwując procesy globalizacji stworzył pojęcie "kosmopolityczne państwo otwartego świata". W gruncie rzeczy była to ideologia uzasadniająca ekspansje wolnego rynku, dzięki której bogaci bogacą się jeszcze bardziej a kraje peryferyjnie stają się neokoloniami. 

Za tymi pięknie brzmiącymi hasłami o wolności i wyzwoleniu ze wszystkiego, zwłaszcza z własnych tradycji, stoją ekonomiczne interesy. Za globalizacją ekonomiczną do kryzysu z 2008 roku podążała globalizacja kosmopolityczna, traktowana jako historyczna konieczność. To dlatego Donald Tusk mówił w 2009 roku, że PiS wyginie jak dinozaury. Jeśli ktoś miał słabą identyfikację z własną wspólnotą narodową (a to jest cechą totalnej opozycji), albo nie miał żadnej, to przyjmował tę narrację jak wyższą prawdę objawioną.

Źródło tych "nowoczesnych idei" znajdowało się poza granicami Polski. Pozwalało to dzielić społeczeństwo na "oświeconych" i "ciemnych". Z pozycji "kosmopolitycznego oświecenia", „"jaśniakom" tubylcy jawili się jako odporni na ucywilizowanie, trwając z uporem papuasów przy anachronicznych i zawstydzających cały świat religijnych praktykach pod przewodnictwem szamanów w ornatach. Tymczasem globalizacja wygenerowała już globalne społeczeństwo obywatelskie, które żyje - a przynajmniej tak się wydaje członkom tego społeczeństwa - w innej sekwencji czasowej, co pozwala na papuasów patrzyć z pogardą. Były i są w tym elementy rasizmu. Nie muszę dodawać, że ten prymitywny schemat niewiele ma wspólnego z rzeczywistością i został wykreowany na użytek walki politycznej.

Uzurpacja totalnej opozycji do nieomylności i pouczania wynika z tego, że patrzy ona na Polskę jako kraj, który trzeba wprowadzić do nowoczesnego świata. Wykładnię tego świata dał w swych pismach Beck. Nie on jedyny, ale jego wykładnia jest jasna i klarowna.

Władza globalnego społeczeństwa obywatelskiego opiera się na kontroli i narzucaniu zgodnie z własnym uznaniem poszanowania praw człowieka. Jeśli w państwie narodowym tych praw się nie przestrzega bądź są zagrożone, można wówczas sięgnąć po cały arsenał środków, co właśnie się dzieje z Polską. Właściwie z zasady państwa narodowe praw człowieka nie respektują, dlatego trzeba je "odnarodowić". Za tą moralną retoryką kryje się jak zawsze logika polityczna. Silniejsze państwa w świecie zglobalizowanej gospodarki traktują jako rzecz względną atrybuty suwerenności państw słabszych. 

Beck pisał w 2003 roku, kiedy władza globalizacji sięgała zenitu, że "antycypując normatywny i polityczny potencjał »kosmopolityzmu«, doprawdy należy przenieść niezależność państwa narodowego w stan spoczynku". Nie tylko organizacjom pozarządowym przysługuje prawo do upominania się o prawa człowieka, ale także grupie kosmopolitycznie zaangażowanych państw, którym w imię obrony tychże praw wolno ingerować w wewnętrzne sprawy innych państw, a także zmieniać strukturę ich rządów oraz podstawy prawodawstwa. Ta grupa kosmopolitycznie zaangażowanych państw ma prawo kontrolować "światową polityką wewnętrzną". Narracja totalnej opozycji wpisuje się w te pojęcie. To, że ona jest sprzeczna z polską racją stanu, nie ma znaczenia. Słowa Becka oraz to, co możemy teraz usłyszeć w Parlamencie Europejskim, gdy mowa Węgrzech i Polsce, to nic innego jak imperializm w masce humanitaryzmu. A maskę jak wiadomo łatwo zrzucić.

https://radiopoznan.fm/n/q7gSWi