NA ANTENIE: 05:45 pogoda/
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Niech żyje rock! - recenzja Ryszarda Glogera

Publikacja: 04.04.2025 g.13:01  Aktualizacja: 04.04.2025 g.10:24 Ryszard Gloger
Poznań
Latem 1999 roku podczas charytatywnego koncertu wystąpili razem, angielski gitarzysta Jimmy Page z legendarnej grupy Led Zeppelin oraz amerykańska kapela southern rocka The Black Crowes. Można było przypuszczać, że szczytny cel skojarzy muzyków z różnych pokoleń, tylko na ten jeden koncert. Jesienią tego samego roku ekipa Jimmy Page & The Black Crowes zagrała jeszcze 6 następnych koncertów. Dwa ostatnie w Greek Theater w Los Angeles zostały jakimś cudem utrwalone.
Jimmy Page & The Black Crowes „Live At The Greek” - okładka płyty
Fot. okładka płyty

Latem 2000 roku dwupłytowy album „Live At The Greek” okazał się sensacją na rynku muzycznym. Zabrzmiały utwory zespołu Led Zeppelin, w nowym rebelianckim ujęciu The Black Crowes. Gitarzysta Jimmy Page zdecydowanie uwiarygodnił całe wydarzenie. Nawet surowy w ocenach krytyk Stephen Thomas Erlewine, wystawił bardzo wysoką ocenę wydawnictwu. Dopiero niedawno dowiedzieliśmy się, że o wszystkim zdecydował przypadek. Zgoda jednego człowieka, przesądziła o losach rejestracji koncertu w Greek Theater. Otóż na własne ryzyko finansowe, reżyser dźwięku Kevin Shirley wynajął mobilne studio, podjechał pod miejsce koncertu i po cichu nagrał cały koncert. Kiedy się upewnił, że zapis jest dobry pod względem technicznym, powiedział o swojej „pirackiej” robocie Jimmy’emu Page’owi. To gitarzysta miał zdecydować, czy nagranie skasować czy zostawić. Jaka była reakcja gitarzysty już wiemy. Szczęśliwie latem 2000 roku, ukazał się album „Live At The Greek”. Mija właśnie 25 lat od tamtej premiery. Sprawa ma jednak ciąg dalszy. Oto ukazała się jubileuszowa, poprawiona i uzupełniona wersja pierwotnego wydawnictwa. Jeszcze raz dokonano zmiksowania oryginalnego materiału, jest nowy mastering i co najbardziej zaskakujące, wydawnictwo składa się teraz z 3 płyt.

Uczta ma 36 odsłon z których aż 16 to utwory wcześniej niepublikowane. Na otwarcie kompozycja „Celebration Day”. Trudno sobie wyobrazić lepszy początek. Potem jeszcze dwa mocne kawałki „Custard Pie” i „Sick Again”. Ostra, dźwiękowa fala naciera z impetem na słuchacza, który może się pławić w repertuarze legendarnej grupy Led Zeppelin. W utworze „Speak No Slave” rozpasanie gitar, nawet doświadczonego rockmana może wprawić w osłupienie. Chris Robinson jako wokalista wypada znakomicie, Jimmy Page i Rich Robinson szarżują na gitarach, do akcji włącza się z determinacją także gitarzysta Audley Freed.

Jeszcze nie raz Zeppelinolodzy poddadzą analizie trzy płyty, utwór po utworze. Rozsądzą czy w dobrych momentach wprowadzono nowe utwory do poprzednio zaproponowanego zestawu. Lepiej jednak poddać się zaproponowanej kolejności nagrań beż zastrzeżeń. Mam wrażenie, że po latach słucham tej aktualnej wersji i odnajduję zupełnie nowe rzeczy. Przy pierwszym odsłuchu wybijają się utwory „Hard To Handle” „What Is And What Should Never Be”. Przy kolejnym odtworzeniu są to już „Misty Mountain Hop” i „Mellow Down Easy”. Koniec pierwszej płyty z pomnikowym wykonaniem utworu „Ten Years Gone”. A potem pospiesznie i bez straty napięcia „In My Time Of Dying”, na początek drugiej płyty.

Jest tak wiele różnych elementów, które budują ten niezwykły zapis. Wychodzą w wielu momentach inklinacje muzyków The Black Crowes do spontanicznego grania. Są silnie wyeksponowane bluesowe fundamenty muzyki obu kapel Led Zeppelin i The Black Crowes. Po dominacji sztandarowych utworów z repertuaru Led Zeppelin, wspaniale wypadają utwory samej kapeli The Black Crowes. Wystarczy wspomnieć tu o następstwie „Remedy” i „The Lemon Song”. Znakomicie brzmi gitara Jimmy’ego Page’a w kawałku „She Talks To Angels” z katalogu The Black Crowes.

To wszystko pokazuje jak bardzo muzycy wzajemnie się inspirują i jak silny był związek muzyków z dwóch różnych światów. Na trzeciej płycie poznajemy jeszcze fragmenty próby przed koncertem i tu także czuć jak poważnie wszyscy bohaterowie wydarzenia podchodzili do występu. Album potwierdza wyjątkowość i klasę zespołu The Black Crowes oraz nieprzemijającą moc muzyki kwartetu Led Zeppelin.

https://radiopoznan.fm/n/ziMeEc