Pies trafił do hotelu w poniedziałek i miał tam zostać do niedzieli. Podobno na wybiegu w pewnym momencie zauważono, że pies Fado leży. Martwe zwierzę odwieziono do krewnych właścicieli - ci ostatni byli wtedy zagranicą. Miał widoczne ślady pogryzienia - donosi mieszkanka.
Żaden weterynarz do Fado nie przyszedł, bo stwierdził, że po co ma przychodzić, skoro pies już nie żyje
- relacjonuje kobieta.
Jak dodaje, kamery w hotelu dla zwierząt nie nagrywają tego, co się tam dzieje. Pracownicy hotelu mieli przyznać, że śmierć psa nie jest wynikiem ich zaniedbania.
Rodzina twierdzi, że to dla niej bardzo trudny czas, chce też poznać prawdę na temat tego, co się wydarzyło w hotelu dla zwierząt. Do sprawy będziemy wracać.