Według nieoficjalnych informacji, Beatę J. zabił zazdrosny mąż, a później, by ukryć ślady morderstwa, doprowadził do wybuchu.
Beata J. chciała się rozwieść z mężem. Planowała wyjazd do Anglii do przyjaciela. Na lotnisko nie dotarła, bo została zamordowana. Prokuratura jest już pewna, że było to zabójstwo, ale - jej zdaniem - za wcześnie, by wskazywać sprawcę. Mąż Beaty J. cały czas leży w szpitalu. - Jest nieprzytomny, w śpiączce farmakologicznej, oddycha za niego respirator - mówi rzecznik szpitala przy Szwajcarskiej w Poznaniu Stanisław Rusek.
Czy Beata J. bała się męża i szukała pomocy? - Policjanci bardzo dokładnie zbadali wszystkie dostępne rejestry i informacje dotyczące tych osób. Nigdzie nie napotkali na żadne zgłoszenie i żadne zawiadomienie. Nie było tam w tym domu nawet ani jednej, zwykłej takiej domowej interwencji, dotyczącej chociażby kłótni. Zatem nigdy nie mieliśmy wiedzy o tym, że tam w tej rodzinie coś złego może się dziać - mówi rzecznik wielkopolskiej policji Andrzej Borowiak.
Według nieoficjalnych informacji, kobieta obwiniała męża o próbę zabicia ich syna w wypadku samochodowym. Śledztwo w tej sprawie cały czas trwa. Prokurator, który zajmuje się sprawą wybuchu i zabójstwa w kamienicy na Dębcu, zwrócił się o te akta. - Co znajduje się w aktach tej sprawy będziemy wiedzieli o ich przeczytaniu - mówi prokurator Magdalena Mazur-Prus.